Nadzorca drogi nie wyciął topoli, więc zapłaci za śmierć kierowcy

Zarządca drogi ograniczył zakres zabiegów pielęgnacji przydrożnych drzew. W konsekwencji oderwany konar doprowadził do tragicznego wypadku

Aktualizacja: 24.02.2013 09:07 Publikacja: 29.10.2012 09:00

Nadzorca drogi nie wyciął topoli, więc zapłaci za śmierć kierowcy

Nadzorca drogi nie wyciął topoli, więc zapłaci za śmierć kierowcy

Foto: Fotorzepa, bartosz jankowski Bartosz Jankowski

Małżeństwo K. jechało 16 września 2005 r. samochodem drogą krajową Warszawa–Lublin. Okresowo wiał porywisty wiatr i padał deszcz. W okolicy Bogucina z topoli rosnącej przy drodze oderwał się konar. Spadł na maskę samochodu i przez szybę wbił się między przednie siedzenia, zatrzymując się na tylnym. Ranił kierującego autem Jacka K., który stracił panowanie nad samochodem, zjechał na przeciwległy pas ruchu i uderzył w barierkę ochronną. Kierowca zmarł tego samego dnia w szpitalu. Jego żona podróżująca na przednim siedzeniu nie odniosła większych obrażeń.

Główna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad, nadzorca drogi, nie uznała odpowiedzialności za wypadek, dowodząc, że utrzymanie zieleni przydrożnej powierzyła profesjonalnej firmie, której prace systematycznie nadzorowała.

Sąd Okręgowy w Lublinie uznał, że GDDKiA i ubezpieczające ją TUiR Warta odpowiadają za wypadek na podstawie art. 415 kodeksu cywilnego, a winą zarządcy drogi jest to, że nie wyeliminował potencjalnych zagrożeń dla bezpieczeństwa uczestników ruchu drogowego.

Biegły dendrolog  wskazał, że do odłamania się konaru doszło w wyniku nieprawidłowego wykonywania prac pielęgnacyjnych. Pozwany, zlecając zabiegi pielęgnacyjne i określając ich zakres, nie uwzględnił właściwości fizycznych topoli rosnących w szpalerze ani szczególnego ukształtowania terenu skutkującego większą podatnością drzew na oddziaływanie wiatru. Sąd ustalił, że ostatni zabieg pielęgnacyjny  feralnej topoli miał miejsce w 2002 r. i polegał na usunięciu dolnych konarów w celu utrzymania tzw. skrajni drogi. Nikt nie wziął pod uwagę konsekwencji wynikających z pozostawania bez przycięcia najstarszych konarów, które po tym zabiegu stały się jeszcze bardziej narażone na podmuchy wiatru.

Sąd wytknął także, że GDDKiA nie podjęła żadnych dodatkowych robót pielęgnacyjnych na tym terenie po niemalże identycznym wypadku rok wcześniej (2004 r.). Decyzję o usunięciu wszystkich drzew z pobocza tej drogi dyrekcja podjęła natomiast bezpośrednio po wypadku, w którym zginął Jacek K. Okoliczność ta podważa tezę GDDKiA, że wiek feralnego drzewa sam przez się nie uzasadniał decyzji o jego wycięciu.

Sąd nie znalazł podstaw do przypisania odpowiedzialności firmom dokonujących pielęgnacji zieleni  na zlecenie GDDKIA. Nie miały one żadnego wpływu na zakres prac pielęgnacyjnych czy sposobu ich wykonania. O ich odpowiedzialności można by mówić jedynie w sytuacji, gdyby do wypadku doszło podczas wykonywania prac im zleconych np. przy wycinaniu drzew bądź pracach konserwacyjnych.

Sąd częściowym wyrokiem przyznał wdowie po kierowcy 200 tys. zł zadośćuczynienia i 200 tys. zł odszkodowania w związku z pogorszeniem się jej sytuacji życiowej. Wyrok utrzymał w mocy Sąd Apelacyjny w Lublinie. Wciąż otwarta jest sprawa renty.

Sądy i trybunały
Ważna opinia z TSUE ws. neosędziów. Nie spodoba się wielu polskim prawnikom
Sądy i trybunały
Będzie nowa ustawa o Sądzie Najwyższym. Ujawniamy plany reformy
Matura i egzamin ósmoklasisty
Jakie warunki trzeba spełnić, aby zdać maturę 2025?
ZUS
Kolejny pomysł zespołu Brzoski: ZUS rozliczy składki za przedsiębiorców
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Prawo rodzinne
Resort Bodnara chce dać więcej czasu rozwodnikom. Szykuje zmianę w prawie
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne