Wojciech Malajkat, aktor i rektor warszawskiej Akademii Teatralnej, napisał do prezydenta Stanów Zjednoczonych, że jego przyjazd do Polski może zakłócić i obniżyć frekwencję na festiwalu, który organizuje Akademia, i zasugerował jakąś gratyfikację za tę uciążliwość od prezydenta. Wskazuje, że sąsiadująca z placem Krasińskich, gdzie ma przemawiać Donald Trump, Akademia, znalazła się w miejscu wyłączonym z ruchu, pilnie strzeżonym 4 i 5 lipca i dla gości festiwalu właściwie niedostępnym.
Sprawa jest precedensowa, choć podobnych imprez i utrudnień, zwłaszcza w stolicy, jest więcej. Czy twórcy podobnych imprez, sklepikarze czy restauratorzy mogą żądać rekompensat? Nie ma wątpliwości, że ten czy ów może ponieść jakieś straty. Inna rzecz, że sklepikarz czy restaurator na sąsiedniej ulicy akurat tego dnia zarobi więcej.
Podobne pytanie można postawić, kiedy kolumna dyplomatyczna spowodowała zamknięcie ruchu na danej ulicy, skutkiem czego ktoś spóźnił się do pracy czy lekarza.
Zdaniem adwokata Piotra Łukasika, gdyby ingerencja władz ograniczyła istotnie prowadzenie biznesu, to żądanie odszkodowania co do zasady byłoby uzasadnione. Powinno być jednak ocenione z uwzględnieniem faktu, że wszystkich obowiązują prawne gwarancje swobód obywatelskich, obligujące władze do zapewnienia bezpieczeństwa podczas imprez publicznych i nakazujące podporządkowanie się tym rygorom.
– Słyszeliśmy, że restauratorzy dochodzili roszczeń w związku z remontami dróg dojazdowych albo chodników przed ich lokalami, ale nie słyszałem, by któryś je wygrał – mówi adwokat Maciej Kiełbowski. – W tej sprawie można udowadniać, że przedsięwzięte środki za bardzo ograniczyły możliwość korzystania z budynku Akademii, w którym odbywa się festiwal, i wystarczyłyby środki mniej restrykcyjne, ale taki dowód będzie trudny.