József Váradi, prezes Wizz Air: Wybryk Brauna nie ma znaczenia

Budowa lotniska to bardzo kosztowne hobby. Znacznie rozsądniej jest zainwestować w istniejącą infrastrukturę – mówi József Váradi, prezes Wizz Airu.

Publikacja: 18.12.2023 03:00

József Váradi, prezes Wizz Air

József Váradi, prezes Wizz Air

Foto: BLOOMBERG

Nowy polski rząd zapowiada, że zanim podejmie decyzję dotycząca przyszłości Centralnego Portu Komunikacyjnego, zostanie przeprowadzony audyt tego projektu. Gdyby to pan miał doradzać nowemu ministrowi infrastruktury – co by pan mu zasugerował?

Zacznijmy od tego, że CPK jest jedynym projektem budowy tak dużego lotniska w Europie. Żaden inny kraj nie porwał się teraz na taką inwestycję. A ci, co się na to wcześniej zdecydowali – wystarczy przypomnieć Berlin Brandenburg – wydali znacznie więcej pieniędzy, niż było to wcześniej planowane, a cała budowa niemiłosiernie się przeciągnęła.

Zresztą, tak jest nie tylko w Europie. W Abu Zabi właśnie uruchomiono trzeci terminal i opóźnienie wyniosło chyba pięć, być może nawet sześć lat, koszty wzrosły niepomiernie w porównaniu z tym, co wcześniej zakładano. Powiedzmy więc sobie szczerze: budowa lotniska to bardzo kosztowne hobby. Nie mówiąc o tym, że zawsze stwarza problemy polityczne, ekologiczne, budzi protesty mieszkańców i organizacji pozarządowych. I zawsze kosztuje znacznie więcej, niż wstępnie planowano.

Jeśli więc miałbym cokolwiek poradzić, to przede wszystkim – żeby dokładnie przyjrzeć się istniejącej infrastrukturze, zobaczyć, gdzie i ile trzeba zainwestować. I czy odpowiednio zorganizowane istniejące porty nie będą w stanie obsłużyć ruchu z Warszawy i Mazowsza.

Czyli uważa pan, że dla pokrycia lotniczych potrzeb centrum kraju wystarczy rozbudować Modlin, Radom i Lotnisko Chopina?

Dokładnie o to mi chodzi. Zawsze są tutaj dwa wyzwania. Jedno to – gdzie lotnisko jest. Drugie – jakie są możliwości dotarcia do niego. Wystarczy doprowadzić tam szybkie pociągi i problem sam by się rozwiązał. Oczywiście, na samych lotniskach inwestycje w rozwój także byłyby potrzebne.

Po ostatnich pana decyzjach widać, że stawia pan przede wszystkim na Lotnisko Chopina w Warszawie, gdzie Wizz Air zbazował właśnie swój 12. samolot. Jak w takim razie wyglądają plany firmy w Polsce? Skąd przyjdzie wzrost, który pan zapowiada?

Zacznijmy od Warszawy. Jesteśmy zdeterminowani, aby tutaj zostać. Mamy tutaj swoich pasażerów i dużą siatkę połączeń. Korzystamy z każdej możliwości, jaka się nadarza, aby zwiększyć tam naszą obecność. Stawiamy dodatkowe samoloty, otwieramy kolejne kierunki.

Jeśli jednak przepustowość w Warszawie się skończy, zaczniemy intensywnie oglądać się za innymi możliwościami. Oczywiście, rozmawiamy również z lotniskami regionalnymi, ale najbardziej jesteśmy zainteresowani rynkiem okołowarszawskim. Stąd pochodzi jedna czwarta całych naszych polskich operacji. Jeśli chodzi o pozostałe regiony, to warto zwrócić uwagę na to, że i tam pojawiają się problemy z dostępnością infrastruktury. Przy odprawach tworzą się w niektórych godzinach kolejki.

Tymczasem Polska jest dla nas priorytetowa, a wiadomo, że rynek lotniczy cały czas będzie rósł. Generalnie oczekujemy, że nasza podaż w 2024 roku będzie taka sama jak w 2023. Nie ukrywam, że jest to częściowo spowodowane koniecznością uziemienia części floty z powodu konieczności kontroli silników, ale w przyszłym roku nasza flota będzie się powiększała, dostaniemy ponad 40 nowych maszyn, zdecydowaliśmy się również przedłużyć umowy leasingowe na samoloty, którymi już latamy.

Kilka dni temu samolot Wizz Airu wystartował z Radomia do Larnaki na Cyprze. Nie sądzi pan, że wydaje się to dość nieoczywisty kierunek jak na zimę?

Wiem, że lotnisko w Radomiu budzi skrajne emocje i zaszkodziła mu polityka. Ale zacznijmy od tego, że w tej chwili w Larnace jest ponad 20 stopni ciepła, więc zdecydowanie cieplej niż w Warszawie. A w Polsce nauczyliśmy się jednego. Spójrzmy na lotnisko w Katowicach. Świetnie tam widać, że zbudowany został naprawdę znaczący ruch czarterowy. Jest dość oddalone od centrum miasta i obsługuje nie tylko Katowice, lecz także praktycznie cały region śląski, w pewnej mierze również Kraków.

Dlatego właśnie sądzę, że Radom może mieć potencjał w obsługiwaniu nie tylko ruchu z regionu, ale sięgnąć znacznie dalej. Nie ukrywam, że właśnie pod tym kątem zaczęliśmy testować Radom kierunkiem zdecydowanie turystycznym, praktycznie czarterowym. Chcemy dowiedzieć się, czy rzeczywiście jest tutaj potencjał dla aglomeracji warszawskiej.

Czas pokaże, jak wszystko się ułoży. Dajemy sobie od pół roku do dziewięciu miesięcy na obserwowanie rynku, jak zareagują konsumenci – z możliwością zwiększenia naszego zaangażowania w tym porcie bądź jego zmniejszenia. Ze swojej strony zrobimy wszystko, aby nasz pierwszy kierunek z Radomia stał się sukcesem.

Radom to lotnisko, którego będziemy się dopiero uczyć, ale na pewno musimy na nim stworzyć pozytywne doświadczenia dla pasażerów.

Gdzie w takim razie są inne rosnące rynki Wizz Airu?

W 2023 r. rozwijaliśmy się praktycznie w całej Europie. Naszym problemem w tej chwili jest to, że nie mamy wystarczających mocy, aby skorzystać ze wszystkich pojawiających się możliwości rozwoju. Powstrzymują nas problemy z silnikami. W tej chwili więc skupiamy się przede wszystkim na tym, aby nie stracić nic z tego, co już udało nam się zdobyć.

W jakim stopniu Wizz Air ucierpiał z powodu wojny w Izraelu?

Do czasu wybuchu konfliktu między Izraelem a Hamasem byliśmy największą zagraniczną linią lotniczą obsługującą rynek izraelski. Tak jak i pozostałe linie zagraniczne wstrzymaliśmy loty do Izraela i monitorujemy sytuację. Teraz nie lata tam ani jedna linia amerykańska czy europejska. Kiedy jednak tylko pojawi się sygnał, że jest już bezpiecznie, natychmiast tam wrócimy.

Widzimy także wpływ tej wojny w krajach sąsiadujących z Izraelem, przede wszystkim Jordanii i Egipcie.Tam musieliśmy ograniczyć działalność i dostosować ją do popytu. I w tym przypadku – jeśli tylko sytuacja się uspokoi, natychmiast wrócimy z pełną ofertą.

Przez te lata, od kiedy istnieje Wizz Air, przyzwyczailiśmy się, że rynek lotniczy funkcjonuje jak rollercoaster. Mamy wojnę w Ukrainie, mieliśmy pandemię, teraz konflikt Izrael–Hamas. To wszystko nauczyło nas, że trzeba być niesłychanie wrażliwym na wszystkie sygnały z rynku i odpowiednio reagować, wycofując się, zmniejszając podaż i wracając z ofertą.

Prezes kijowskiego lotniska Boryspol powiedział, że wkrótce będzie gotowy na przyjmowanie samolotów cywilnych. Jest pan gotowy do powrotu na Ukrainę?

Oczywiście, że jestem gotowy. Mamy tam w tej chwili trzy samoloty, wprawdzie dwa z nich są pozbawione silników, które wywieźliśmy do Polski, ale w każdej chwili mogą tam wrócić. Ich ponowny montaż to kwestia tygodnia.

Nie ukrywam, że jesteśmy bardzo zainteresowani możliwością powrotu do Ukrainy. Przed wojną byliśmy jedyną zagraniczną linią lotniczą, która miała w Ukrainie swoje bazy operacyjne. I kiedy tylko zaistnieją odpowiednie warunki, z pewnością będziemy pierwszymi, którzy tam się pojawią. Ale nasze operacje muszą być bezpieczne, a sytuacja w tym kraju musi się unormować.

Nie ma mowy o tym, abyśmy mieli ryzykować. Dopóki trwa tam wojna, nie rozważamy możliwości powrotu do Ukrainy. Zresztą Europejska Agencja Bezpieczeństwa Lotniczego wręcz zakazuje operowania w ukraińskiej przestrzeni powietrznej. Jak na razie pozostaje nam więc tylko czekać.

W naszym parlamencie doszło do skandalicznego wybryku posła ze skrajnej prawicy, który użył gaśnicy do zgaszenia świec chanukowych. Dla większości Polaków był to szok: Polska promuje się jako kraj otwarty, tolerancyjny i gościnny, zabiegający o turystów. Izraelczycy i Arabowie spotykali się ostatniego lata w tych samych restauracjach w Zakopanem. Tymczasem informacje o tym skandalu obiegły świat. Czy pana zdaniem będą one miały wpływ na to, jak Polska jest postrzegana na świecie?

Polityka pozostaje polityką i rządzi się własnymi prawami. Incydenty polityczne zdarzają się w innych krajach. I fakt, że coś takiego wydarzyło się w Polsce, nie jest wyjątkowy ani jedyny na świecie.

Moim zdaniem wizerunek Polski nie zmieni się z powodu takiego wybryku. Wiadomo, jaka jest sytuacja polityczna w kraju, jak rozwija się wasza gospodarka. I to się liczy.

Dla mnie Polska jest świetnym krajem – i takim pozostanie w opinii świata. Wiem, że Polacy także wiele dobrego oczekują od nowego rządu. Osobiście nie mam wątpliwości, że wszystko w Polsce idzie w dobrym kierunku.

CV
József Váradi

József Váradi ma 58 lat. Jest współzałożycielem Wizz Airu i prezesem linii od 2003 roku. Absolwent Akademii Ekonomicznej w Budapeszcie i University od London. Wcześniej był przedstawicielem Procter & Gamble na Europę Środkową i Wschodnią, a w latach 2001–2003 prezesem narodowego przewoźnika – linii Malev – który zbankrutował w 2012 roku.

Nowy polski rząd zapowiada, że zanim podejmie decyzję dotycząca przyszłości Centralnego Portu Komunikacyjnego, zostanie przeprowadzony audyt tego projektu. Gdyby to pan miał doradzać nowemu ministrowi infrastruktury – co by pan mu zasugerował?

Zacznijmy od tego, że CPK jest jedynym projektem budowy tak dużego lotniska w Europie. Żaden inny kraj nie porwał się teraz na taką inwestycję. A ci, co się na to wcześniej zdecydowali – wystarczy przypomnieć Berlin Brandenburg – wydali znacznie więcej pieniędzy, niż było to wcześniej planowane, a cała budowa niemiłosiernie się przeciągnęła.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Transport
Tor wodny z i do portu w Baltimore odblokowany
Transport
Magdalena Jaworska-Maćkowiak, prezes PAŻP: Gotowi na lata, a nie tylko na lato
Transport
Chiny potajemnie remontują rosyjski statek przewożący broń z Korei Północnej
Transport
Cywilna produkcja ciągnie Boeinga w dół
Transport
PKP Cargo ma nowy tymczasowy zarząd