Szarapowa kończy karierę. Będzie znacznie ciszej

32-letnia Maria Szarapowa skończyła karierę. Odeszła wojowniczka, która talent i urodę wykorzystała jak nikt przed nią.

Publikacja: 01.03.2020 21:00

Szarapowa kończy karierę. Będzie znacznie ciszej

Foto: AFP

Miała zaledwie 17 lat, gdy stała się globalną gwiazdą. Przez Wimbledon 2004 szła z młodzieńczą pewnością siebie aż do finału, w którym pokonała Serenę Williams. Scena, gdy chwilę po meczbolu chwyciła za telefon komórkowy, by powiedzieć mamie o zwycięstwie, przeszła do historii turnieju. Miesiąc później miała w ręku milionowy kontrakt z producentem telefonów, który wkrótce zasponsorował jej huczne, 18. urodziny.

Taka była – idealne wizerunkowo połączenie sukcesu tenisowego i urody. Odejście, ogłoszone w podlanym patosem i podpisanym własnym nazwiskiem eseju w magazynach „Vogue" i „Vanity Fair", w logiczny sposób zamyka tę karierę.

Kolega ból

Tak naprawdę pokonał ją ból, który był jej niemal stałym towarzyszem. Zwłaszcza gdy wróciła na korty w kwietniu 2017 roku po kilkunastomiesięcznej dyskwalifikacji za doping. Od dawna musiała grać z powtarzającymi się uszkodzeniami ścięgien prawego barku i stanami zapalnymi w przedramionach, które czasami utrudniały jej nawet trzymanie rakiety.

Wytrwałości jej nie brakowało. Można śmiało napisać, że wszystkie jej sukcesy wzięły się z zaciskania zębów i parcia do przodu wbrew przeciwnościom. Ten upór, gdy w zasadzie nie było już możliwości regeneracji i wyleczenia przewlekłych kontuzji, stał się także jej najgroźniejszym przeciwnikiem.

Odchodzenie Marii Szarapowej ze sportu zaczęło się na początku 2016 roku, gdy została zawieszona za używanie środka dopingującego meldonium – oficjalnie leku na choroby serca, wynalezionego przez łotewskiego farmaceutę Ivana Calvinsa. Okazało się potem, że meldonium było stosowane przez wiele sław sportu, zwłaszcza w Europie Wschodniej.

Szarapowa twierdziła podczas konferencji prasowej w Los Angeles, że od dekady brała ten środek z powodu niedoboru magnezu, zawrotów głowy i rodzinnej cukrzycy. Mówiła, że nie zdawała sobie sprawy, iż meldonium zostało dodane przez Światową Agencję Antydopingową do listy zakazanych substancji, że przegapiła stosowne powiadomienia. Jej zawieszenie zostało ostatecznie skrócone w postępowaniu odwoławczym z 24 do 15 miesięcy. Organ arbitrażowy stwierdził, że wpadki Szarapowej nie należy uważać za „celowy doping".

Troska o ciało

Wróciła, zaczęła tu i ówdzie dostawać dzikie karty, dość głośny sprzeciw rywalek, z którymi nigdy się nie zbratała (słowne wojny, zwłaszcza z Sereną Williams i Wiktorią Azarenką, stały się częścią WTA Tour), w końcu przygasł. Poniosła straty wizerunkowe, przestała być m.in. ambasadorką dobrej woli ONZ, lecz okazało się, że nie wszyscy sponsorzy uznali, że warto wycofywać się ze współpracy. Znów znalazła się na okładkach kolorowych magazynów, na pokazach New York Fashion Week albo Chanel w Paryżu, gdzie siedziała obok Anny Wintour, szefowej „Vogue'a".

Sukcesy tenisowe jednak nie wróciły. Błysnęła tylko kilka razy: wygrała w pierwszej rundzie US Open 2017 z Simoną Halep, zdobyła nieduży tytuł w Tianjin, dotarła do ćwierćfinału Roland Garros 2018. Nie chciała kolejny raz przechodzić operacji barku, więc ból był coraz większy.

– W ostatnim półroczu czasami 14 godzin dziennie zajmowałam się troszczeniem o ciało. Codziennie przed wejściem na kort byłam podłączona do ultrasonografu lub innej maszyny badającej mój stan – mówiła dziennikarzom.

Aż przyszedł 20 stycznia 2020 roku, pierwsza runda Australian Open i gładka porażka z Donną Vekić. Wtedy uznała, że to koniec. Odeszła jako 373. tenisistka świata. Nie będzie uroczystości i pożegnalnych meczów.

Zaczęło się od Czarnobyla

Wcześnie musiała być twarda. Zanim urosła do swoich efektownych 188 cm i  zaczęła potężnie uderzać piłki, dodając do tego przeszywający krzyk (było to świadome działanie, nie przymus organizmu – podczas treningów nigdy nie wrzeszczała), odbyła długą i niezwykłą podróż. Można uznać, że nie byłoby tenisistki Szarapowej, gdyby nie katastrofa elektrowni jądrowej w Czarnobylu.

W kwietniu 1986 roku, gdy wybuchł reaktor, Jurij i Jelena Szarapowowie mieszkali względnie niedaleko, 200 km na północ, w Homlu, to dzisiejsza Białoruś. W trosce o zdrowie przyszłego potomstwa wyjechali aż do Niagania, na Syberii, ponad 3000 km na wschód, gdzie rok po wybuchu urodziła im się córka. Wkrótce jednak Jurij Szarapow przeniósł rodzinę do Soczi, gdzie Masza zaczęła grać w tenisa (odsłonięty przez nią podczas igrzysk zimowych w 2014 roku mural w miejscowym parku upamiętnia to wydarzenie). Kiedy córka miała niespełna siedem lat i w Rosji przestano przeszkadzać obywatelom w wyjazdach w świat, ojciec podjął najważniejszą decyzję w życiu. Wziął Maszę, jej rakiety, cały majątek, czyli 700 dolarów, i we dwójkę polecieli do Miami. Potem twierdził, że uwierzył w słowa Martiny Navratilovej, która podczas krótkiej wizyty w Moskwie zauważyła Marię i stwierdziła, że warto małą szkolić w USA.

Talent i praca

Oczywiście ryzykował. Nie znał angielskiego, mógł zarabiać (i długo zarabiał) jako pracownik fizyczny na budowie lub w kuchni, szanse radykalnej zmiany losu były minimalne, ale miał szczęście. Córka, na dwa lata pozbawiona opieki matki z powodu amerykańskich ograniczeń wizowych, miała talent i chęć do ciężkiej pracy. – Każdą piłkę odbijała tak, jakby to był finał Wimbledonu – mówili oglądający ją wówczas świadkowie. W kilka lat stała się gwiazdką IMG Academy Nicka Bollettieriego w Bradenton na Florydzie.

Po pamiętnym finale Wimbledonu 2004 wygrała jeszcze cztery turnieje Wielkiego Szlema (US Open 2006, Australian Open 2008, Roland Garros 2012 i 2014), została dziesiątą tenisistką, która zwyciężyła w każdym z turniejów prestiżowej czwórki (siódmą w erze tenisa otwartego).

Zagrała bez żadnych obaw pierwszy zawodowy mecz jako 14-latka, w Indian Wells. Wygrała w sumie 36 turniejów cyklu WTA, zdobyła srebrny medal olimpijski w Londynie (2012) i Puchar Federacji z drużyną Rosji w 2008 roku (za przywiązanie do rosyjskiego obywatelstwa ma od lat życzliwe uczucia prezydenta Władimira Putina). W sierpniu 2005 roku po raz pierwszy została liderką rankingu światowego i spędziła na tym miejscu 21 tygodni.

Sugarpova

To są niepodważalne sportowe osiągnięcia, ale pieniędzy więcej zarobiła poza kortem. Przede wszystkim, wedle wyliczeń magazynu „Forbes", przez 11 kolejnych lat była najlepiej zarabiającą kobietą sportu na świecie. Większość tych dochodów pochodzi z kontraktów reklamowych. Przez lata związana była z reklamami ubrań Nike, wody Evian, zegarków TAG Heuer, aut Porsche, aparatów fotograficznych Canon, kosmetyków Avon, rakiet Prince i Head. – Ona naprawdę pomogła naszemu sportowi, gdyż skierowała uwagę świata na kobiecy tenis – powtarza współzałożycielka WTA Billie Jean King. „Forbes" wyliczył, że przez całą karierę Maria zarobiła co najmniej 325 mln dolarów.

Obecnie ma już własne interesy: od ośmiu lat produkuje cukierki i gumy do żucia pod marką Sugarpova, zainwestowała w federację Ultimate Fighting Championship organizującą walki MMA, w produkcję kremów do ochrony przeciwsłonecznej Supergoop i aplikację Charly służącą przesyłaniu wiadomości przez celebrytów. Współpracuje z architektem Danem Meisem (zaprojektował m.in. Staples Center w Los Angeles i Safeco Field w Seattle). Mają razem budować szykowne siłownie dla butikowych hoteli na całym świecie. Została partnerką organizacji wspierającej przedsiębiorczość kobiet.

W każdą transakcję, którą zawiera Szarapowa, od ponad 20 lat zaangażowany jest Max Eisenbud, jej długoletni agent sportowy, dziś wiceprezes IMG Tennis. Pierwszą umowę podpisał z nią (początkowo z jej ojcem, potem odsuniętym w cień), gdy miała 11 lat.

W 2012 roku Szarapowa w związku z kontuzją ramienia miała przerwę w startach, więc powiedziała Eisenbudowi, że chce sprawdzić się w przedsiębiorczości. Wcześniej brała udział w kilku udanych projektach, m.in. tworząc linię odzieży do tenisa dla Nike i balerinki dla Cole Haan. Przyszła do agenta i powiedziała: – Chcę podejmować własne decyzje, bo nie chcę zarabiać 5 procent, tylko 100.

Okazją do startu stała się produkcja żelowych cukierków, może nie najbardziej naturalny wybór dla sportowca, ale, okazało się, skuteczny. Szarapowa lubiła opowiadać dziennikarzom historie o tym, jak była w dzieciństwie nagradzana cukierkami za dobre wyniki na korcie, jak zapach pieczonego ciasta przypominał jej kuchnię babci w Rosji, ale sentymenty do słodkości nie miały nic wspólnego z produkcją żelków i ich nazwą: Sugarpova. Wymyślił ją Jeff Rubin, współzałożyciel sieci sklepów ze słodyczami Dylan's Candy Bar podczas roboczego lunchu z Eisenbudem. Chciał Maszę włączyć w promocję nowej sieci o nazwie It'Sugar i mu się skojarzyło,

Pierwsze narty

Agent powiedział o tym tenisistce, najpierw się roześmiała, po kilku tygodniach wróciła do tematu, bo przeprowadziła badania rynku i dowiedziała się, że jest ogromny i ma luki, w które można wejść. Wysłała Eisenbuda do producenta żelków, które jej się podobały (robiła je hiszpańska firma Fini w miasteczku pod Madrytem), dała pół miliona dolarów na uruchomienie nowej linii produkcyjnej. I poszło.

Życie prywatne, obecnie u boku brytyjskiego milionera, właściciela online'owego portalu aukcyjnego Paddle 8 Alexandra Gilkesa, wydaje się, ma ustabilizowane po czasach dynamicznych związków z tenisistą Grigorem Dimitrowem, muzykiem Adamem Levine'em czy koszykarzem Saszą Vujaciciem. Mówi, że wkrótce zacznie studiować architekturę i powiększy biznes cukierkowy. Po raz pierwszy w życiu pojechała na narty do Montany.

– Myślę, że będzie lepszą bizneswoman, niż była tenisistką – twierdzi agent Eisenbud.

Miała zaledwie 17 lat, gdy stała się globalną gwiazdą. Przez Wimbledon 2004 szła z młodzieńczą pewnością siebie aż do finału, w którym pokonała Serenę Williams. Scena, gdy chwilę po meczbolu chwyciła za telefon komórkowy, by powiedzieć mamie o zwycięstwie, przeszła do historii turnieju. Miesiąc później miała w ręku milionowy kontrakt z producentem telefonów, który wkrótce zasponsorował jej huczne, 18. urodziny.

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Tenis
Hubert Hurkacz w imponującym stylu zaczął turniej w Madrycie
Tenis
WTA Madryt. Magda Linette przegrała z Aryną Sabalenką po dwugodzinnej bitwie
Tenis
Zendaya w „Challengers”. Być jak Iga Świątek i Coco Gauff
Tenis
Iga Świątek wygrywa pierwszy mecz w Madrycie. Niespodziewane kłopoty w końcówce
Tenis
Iga Świątek czeka na pierwszy sukces w Hiszpanii. Liderka rankingu zaczyna dziś turniej w Madrycie