Mecz zaczął się sensacyjnie - od prowadzenia Fritza w pierwszym secie 4:0 i 5:1. Nadal podjął walkę zarówno w tym secie, jak i w drugim, ale ją przegrał przez cały czas walcząc z nadzwyczajną u niego słabością (prosił o pomoc zarówno lekarza jak i fizjoterapeutę). Pomimo, że Fritz to chłopak z Kalifornii, publiczność wyraźnie wspierała cierpiącego Hiszpana. 

„Zaakceptowałem porażkę jeszcze przed końcem meczu, nie byłem w stanie nic zrobić. Ból pojawiał się w okolicy żeber, miałem kłopot z oddychaniem, każdy ruch, każdy oddech sprawiał, że czułem jakby ktoś mi wbijał szpilkę. Było to tak bolesne, że miałem małe zawroty głowy. Nie byłem zdolny do wielkich rzeczy” - powiedział Nadal i był dla siebie zbyt surowy, gdyż walczył do końca, zagrał wiele znakomitych piłek, także w ostatnich gemach.

Czytaj więcej

Nadal wygrał z historią. Epicki finał Australian Open z Miedwiediewem

Hiszpan zapowiedział już dawno, że na kolejny turniej z cyklu Masters 1000 do Miami nie pojedzie (zaczyna się w środę, tytułu broni Hubert Hurkacz) i zobaczymy go dopiero podczas europejskiego sezonu na kortach ziemnych, gdy zagra w Monte Carlo (10 - 17 kwietnia).

Nadal jest od poniedziałku trzecim tenisistą światowego rankingu, Fritz awansował na miejsce 13. On też przystępował do finału kontuzjowany (prawa kostka) i myślał nawet o rezygnacji z gry. Wcale nie jest pewne, czy zagra w Miami, ma się to okazać po badaniach.