Zapełniające krajobraz drapacze chmur, eleganckie parki i liczne luksusowe hotele niezbicie dowodzą, że gospodarka kraju kwitnie. W Abu Zabi milionerami są nawet najmniej zamożni członkowie społeczeństwa – przekonują niemieccy dokumentaliści. Złoża i ropa naftowa należą co prawda do rodziny królewskiej, ale zarządzająca nimi firma państwowa dba o to, by zyski trafiały także do zwykłych obywateli.
W Abu Zabi każde dziecko przychodzące na świat ma prawo do pół miliona dolarów. Suma zostaje przelana na wysoko oprocentowany rachunek, z którego nie można jej podjąć. To zabezpieczenie na przyszłość. Mało kto z niego korzysta. Obywatele Abu Zabi nie płacą za opiekę zdrowotną, mieszkania, wodę i energię elektryczną.
Wszystko dzięki polityce władz, które postanowiły wykorzystać odkrycie ropy naftowej w latach 60. XX wieku. Zatrudniono tysiące specjalistów z zagranicy. Dziś obcokrajowcy stanowią większość mieszkańców, rdzenni obywatele – ok. 20 procent. Imigranci z Pakistanu, Indii i uboższych państw arabskich wykorzystywani są do prac fizycznych. Europejczycy i Amerykanie – jako eksperci od nowoczesnych technologii i zarządzania. Zadbano jednak, by kapitał nie wyciekał poza Abu Zabi. Większość udziałów w firmach musi należeć do miejscowych przedsiębiorców i dlatego przeciętny obywatel Abu Zabi jest właścicielem 76 spółek.
Co mieszkańcy robią ze swoim bogactwem? Wielu stać na korzystanie z luksusowego hotelu InterContinental, gdzie doba kosztuje 3 tysiące euro, w łazienkach woda leje się z kranów z czystego złota, a podłogi w salach bankietowych lśnią włoskim marmurem. Ale Arabowie są przywiązani do tradycji – lubią świętować na świeżym powietrzu, jednak ortodoksyjni wyznawcy islamu stronią od alkoholu. A gdy ktoś zbytnio ulegnie pokusom zachodniego konsumpcjonizmu, może odwiedzić leżący nieopodal stolicy skansen. Muzeum ma przypominać młodemu pokoleniu o pochodzeniu, pokazywać, jak żyli mieszkańcy Emiratów, zanim odkryto ropę.
– Za czasów mojego ojca Abu Zabi wyglądało inaczej. 30 lat temu wszyscy patrzyli na nas z góry, dziś – zazdroszczą nam naszego bogactwa. Jesteśmy najbogatszym państwem świata, ale to nie zwalnia nas z obowiązku pracy – mówi 25-letni Khaled. Do końca życia mógłby nic nie robić i korzystać z rodzinnych pieniędzy. Ale skończył studia matematyczne w USA, potem założył własny interes. I pracuje po kilkanaście godzin dziennie.