Od poniedziałku do piątku ciężko pracują, najczęściej w fabrykach. Wtedy nie różnią się od innych mieszkańców stolicy RPA. Ale gdy nadchodzi weekend, zrzucają brudne, robocze kombinezony i zamieniają je na pachnące koszule i garnitury z najlepszych domów mody – np. od Pierre’a Cardina. W mgnieniu oka przeistaczają się w modeli jak z żurnala. Każdy z kilkunastu mężczyzn dba o najmniejszy detal swojego wykwintnego stroju. Lakierki muszą się błyszczeć, podobnie jak tarcza zegarka. Do tego często dochodzą chusteczka w butonierce i – obowiązkowo – kapelusz z rondem.
Dopiero wówczas mogą przystąpić do konkursu, na który każdy z nich czekał przez cały tydzień – walki o tytuł najlepiej ubranego i najmodniejszego Swenki. Ich rywalizację ogląda się z niedowierzaniem. Dlaczego malutka grupa Zulusów organizuje co tydzień coś na kształt pokazu mody? Czyżby chcieli dorównać gwiazdom wybiegów z Mediolanu, Paryża lub Nowego Jorku? Robią to z potrzeby przełamania rutyny codzienności, a może zwykłej próżności?
W głowie zaskoczonego widza kołaczą się te wszystkie pytania, a odpowiedź na nie jest zaskakująca. Swenkowie wybrali specyficzny tryb życia, aby zamanifestować swoją kulturową odrębność, ale także dać wyraz ważnym dla nich wartościom. Według Swenków szlachetność człowieka, jego szacunek wobec innych, gotowość do pomocy przejawiają się bowiem w stroju. Dbałość o to, jak wyglądasz, jest najlepszym potwierdzeniem zalet twojego charakteru – to dewiza każdego Swenki.
W filmie Jeppego Roendego śledzimy losy młodego Sabelo, któremu tydzień przed świętami Bożego Narodzenia umarł ojciec. Chłopak zastanawia się, czy nie porzucić Swenków. Dla grupy jest to również trudny moment – zmarły był jej przywódcą. Film otrzymał nominację do Europejskiej Nagrody Filmowej w 2004 roku.