Reklama
Rozwiń
Reklama

Pieśni niepokoju i tęsknoty

Podczas niedawnego koncertu w Warszawie udowodniła, że mikrofon nie jest jej do niczego potrzebny

Publikacja: 01.07.2010 17:15

Pieśni niepokoju i tęsknoty

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak PN Piotr Nowak

Sala Kongresowa przemieniła się w tawernę z lizbońskiej dzielnicy Alfama. W piwniczną salę, na której ściany świece rzucają drgające cienie. Mariza przywołała atmosferę marynarskiej ballady. Grający na gitarze portugalskiej Angelo Freire i towarzyszący mu na gitarze akustycznej Diogo Clemente przyjęli charakterystyczne pozy. Każdy, wyprostowany jak struna, oparł nogę na krześle. W „Zanguei-me com o meu amor” śpiewali z Marizą na głosy, ale w tym pojedynku byli bez szans.

Więcej o artystce i fado dowiedzieć się można z dokumentu Simona Broughtona, który TVP Kultura pokaże w piątek. Marisa dos Reis Nunes urodziła się w 1973 r. w Mozambiku, ówczesnej portugalskiej kolonii. Dziadek śpiewaczki miał tam farmę, zabierał wnuczkę na konne przejażdżki. Wkrótce bezkrwawa rewolucja goździków obaliła dawny porządek. Runął stary świat. Gdy Mariza skończyła trzy lata, rodzice przenieśli się do Lizbony. To ją uważa za swą ojczyznę. Dlatego podczas koncertów wykonuje radosną pieśń „Maria Lisboa” – przywołuje obraz Tagu, szerokiej rzeki skrzącej się pośród wzgórz, na których leży miasto.

Po raz pierwszy wystąpiła w knajpce prowadzonej przez rodziców. Miała pięć lat.

– Nie umiałam czytać, dlatego tata wpadł na pomysł, żeby mi podpowiadać tekst rysunkami na dużych kartonach – powiedziała „Rzeczpospolitej”. – Potem pisał na nich poematy, bo fado to czysta poezja.

Nazwa tego muzycznego gatunku pochodzi od łacińskiego słowa fatum. Fado powstało na początku XIX wieku z połączenia pieśni portugalskich marynarzy, songów niewolników i muzyki arabskiej. Tę tradycję z nowoczesnością połączyła Amalia Rodrigues (1920 – 1999), którą Mariza uznaje za swą mistrzynię. – Amalia to abecadło i uniwersytet fado – powtarza.

Reklama
Reklama

W Warszawie wykonała pieśni z jej repertuaru, m.in. „Alfamę” i „Barco Negro”. W tym ostatnim songu ból splata się z tęsknotą i świadomością tego co nieuchronne. W ciemności rozległy się bębny. Ich rytm był niespokojny. Światło wydobyło smukłą postać Marizy. – Czy widzicie ten piasek? – pytała. – Stoją tam kobiety w czerni i patrzą na czarny okręt. To czas rozstania. Kobiety wierzą, że okręt powróci, ale przeczucie mówi im, że będzie inaczej.

[i]Mariza i dzieje fado

19.00 | TVP Kultura | PIĄTEK[/i]

Sala Kongresowa przemieniła się w tawernę z lizbońskiej dzielnicy Alfama. W piwniczną salę, na której ściany świece rzucają drgające cienie. Mariza przywołała atmosferę marynarskiej ballady. Grający na gitarze portugalskiej Angelo Freire i towarzyszący mu na gitarze akustycznej Diogo Clemente przyjęli charakterystyczne pozy. Każdy, wyprostowany jak struna, oparł nogę na krześle. W „Zanguei-me com o meu amor” śpiewali z Marizą na głosy, ale w tym pojedynku byli bez szans.

Pozostało jeszcze 80% artykułu
Reklama
Telewizja
Gwiazda „Hotelu Zacisze” nie żyje. Prunella Scales miała 93 lata
Materiał Promocyjny
Aneta Grzegorzewska, Gedeon Richter: Leki generyczne też mogą być innowacyjne
Telewizja
Nagrody Emmy 2025: Historyczny sukces 15-latka z „Dojrzewania”. „Studio” i „The Pitt” najlepszymi serialami
Telewizja
Legendy i nieco sprośności w nowym sezonie Teatru TV: Fredro spotyka Mickiewicza
Telewizja
Finał „Simpsonów” zaskoczył widzów. Nie żyje jedna z głównych bohaterek
Materiał Promocyjny
Osiedle Zdrój – zielona inwestycja w sercu Milanówka i… Polski
Telewizja
„The Last of Us” bije rekord w Ameryce, a zagrożenie rośnie
Reklama
Reklama