„Pokażemy państwu, w jaki sposób najszybciej trafić do urny, nawet jeśli nie jest nam po drodze”. Fakt faktem, w powodzi gaf Komorowskiego, w milczeniu Kaczyńskiego i melorecytacjach Napieralskiego taki drobiazg jak polszczyzna mógł się zapaść pod ziemię. Ważne, żeby Niemiec nie pluł w twarz i precz z komuną, niech żyje lewica. Sadzili drzewa, zrywali czereśnie, jeden twardy jak dąb Bartek, drugi rozgrzany po rosole.
Nie narzekajmy, było pięknie. Jedno, czego zabrakło, to jeszcze większego udziału artystów. Wprawdzie Andrzej Wajda postanowił zagrać larum, demaskując przy okazji kilku przyjaciół z TVN i drugiej telewizji prywatnej, ale zaangażowanie powinno być głębsze. Żeby nie było już żadnych wątpliwości, kto za kim i dlaczego. A tak nie wiadomo, kiedy Jan Kidawa-Błoński wygrywa festiwal w Gdyni filmem ocenianym jako średni, czy ma to jakiś związek z jego wcześniejszym akcesem do Komitetu Poparcia Bronisława Komorowskiego, czy raczej z kolejną zapaścią polskiej kinematografii. Czy apolityczna kampania zachęcająca do pójścia na wybory, w której udział biorą aktorzy popierający Komorowskiego: Magdalena Boczarska i Tomasz Karolak, to są jeszcze żarty czy już jaja jak berety?
A jednocześnie – jaki sens ma poparcie Jarosława Kaczyńskiego przez Halinę Frąckowiak, jeśli nie wykonuje ona na wiecach swego superhitu: „Zjawił się pod wieczór przemarznięty mały elf, mówił, że na kilka chwil. Wkrótce minął miesiąc i kochany mały elf w serce zapadł mi jak nikt. Cichy jak żak, ruszył vabank, w kółko „je t’aime”, w gwiazdach jak Lem. Gdzież tam bon ton, zmysłów voyager, pieścił mnie aż do szczytu marzeń...”.
Cytat przydługi, ale czy kampania nie nabrałaby rumieńców po obu stronach barykady? Jak widać, wystarczyłoby, żeby artyści w tzw. ramach tzw. poparcia robili to, co potrafią. Wajda by kręcił, Frąckowiak śpiewała, a Olbrychski z Zelnikiem grali. Niestety, gdy artysta chce być poważny, często wychodzi na odwrót. Jak w przypadku Agnieszki Holland, kolejnej członkini komitetu Komorowskiego, święcie chyba przekonanej, że nabija mu punkty taką oto odezwą: „Musisz też pokazać, że dajesz gwarancję powstrzymania lobbystycznych zakusów swoich kolegów z partii oraz wetowania niebezpiecznych lub głupich ustaw.
Właśnie przeczytałam zaproponowaną przez PO nowelizację ustawy o mediach publicznych. Szalenie niebezpieczna, bo – co wydawałoby się niemożliwe – jeszcze bardziej uzależnia je od polityków, tym razem z PO, likwiduje resztki ustawowych obowiązków misyjnych i w linii prostej prowadzi do ich marginalizacji”. Dali był szaleńcem, Picasso bił kobiety, a nasi artyści postanowili wejść z buciorami w politykę. Wkrótce na ekranach Magdalena Boczarska i Tomasz Karolak w filmie Andrzeja Wajdy i Agnieszki Holland „Do broni! Sława!”.