Gdy ona pierwsza zdaje sobie sprawę z absurdu sytuacji, on niemal ją gwałci. A potem prosi, by spróbowali wspólnie zacząć wszystko od nowa. Następnie reżyser serwuje cztery sekwencje, wybrane z ich życia, ułożone według odwróconej chronologii. Kolacja z jego bratem gejem i jego partnerem będąca świadectwem głębokiego małżeńskiego kryzysu. Potem jej poród w samotności, jego niezrozumiała ucieczka i brak zainteresowania tym wydarzeniem. Następnie ślub i nadzieja na wspólne szczęście przełamana jej irracjonalną zdradą z przypadkowym mężczyzną. Wreszcie wzajemne zauroczenie we włoskim kurorcie i wspólne przechadzki po plaży w blaskach zachodzącego słońca. Pięć sekwencji z życia zakochanej w sobie niegdyś pary i klęska, na którą solidarnie zapracowali.

Twórca ani nie osądza, ani nie usprawiedliwia swych bohaterów. Obserwuje ich beznamiętnie niczym mikroby pod obiektywem mikroskopu. Czasem zwraca uwagę na jakieś detale, pozornie nieistotne, nieważne reakcje czy zachowania, które z czasem wyolbrzymione mogą doprowadzić do rozpadu najbardziej nawet szczęśliwego związku. Widzowi pozostawia ustalenie przyczyn ich rozstania. Każdą z sekwencji, puentowanych kiczowatymi włoskimi piosenkami z lat 60. przedstawił reżyser w odmiennym gatunku kina. Od dramatu psychologicznego w duchu Bergmana, przez melodramat po przesłodzoną komedię romantyczną. Zrezygnował z gwiazd i chwała mu za to. Valeria Bruni-Tedeschi i Stéphane Freiss nie są wzorcami urody, za to mają wewnętrzny żar, nadający ich kreacjom walor pełnej autentyczności.

NIEDZIELA | Pięć razy we dwoje    ****

0.05 | tvp 1 | dramat obyczajowy, Francja 2004