Autorka przez wiele dni rejestrowała codzienność dwóch dorosłych mężczyzn. Choroby ograniczyły ich przestrzeń życiową do małego pokoju i widoku z okna. Ojciec jest po wylewie krwi do mózgu, syn od lat choruje na schorzenia stawów. W zagraconym sprzętami wnętrzu panuje bałagan i chaos, ale wszystko musi być pod ręką.
Wstanie z łóżka, by przesiąść się na wózek, jest skomplikowaną czynnością. Ale Bernard, około 50-letni, młodszy z mężczyzn, nie narzeka. Lekarz nie pozostawia mu złudzeń – uświadamia, że dwie choroby, które unieruchamiają jego ciało, będą postępowały. Bernard nie traci pogody ducha, chociaż mówi, że bardziej spodziewał się niemocy po zawale niż braku możliwości poruszania się.
Cierpliwie słucha ojca, 84-letniego mężczyzny, który nie ma tyle optymizmu co syn. Jego biografia też jest skomplikowana. Miał sześć lat, gdy w ciągu tygodnia zmarli oboje rodzice. Kiedy dorósł, wstąpił do zakonu, ale znalazła się kobieta, dla której zrzucił habit. Teraz mówi synowi o małżeństwie: – Niekonieczne to do szczęścia było. Ale rodzina być powinna.
Syn słucha z uwagą, choć pamięta inną, wcześniejszą opowieść ojca. Pyta o miłość, uświadamia ojcu, że matka bardzo go kochała, bardziej, niż on umiał to docenić. – Jak się czujesz, tato? – zagaduje wielokrotnie.
O starszego mężczyznę troszczą się pozostałe dzieci, które regularnie go odwiedzają. Syn przynosi gazetę, goli ojca. Rozmawiają, także o trudnych sprawach. Bracia wspominają czasy szkolne. Bernard mówi, że ma same dobre wspomnienia z dzieciństwa. Mimo cierpienia jest bardzo pogodny. Dopóki był sprawny, żył intensywnie, pracował jako fotograf, przed obiektywem jego aparatu stawały piękne kobiety. Gdy przychodzi nowa, młoda pielęgniarka i podaje mężczyznom obiad, Bernard pyta, czy może jej zrobić zdjęcie. Ciągle potrafi dostrzec urodę płci odmiennej. Wciąż jest pełen woli życia i dobrych uczuć dla świata.