Dokument Krzysztofa Rzączyńskiego i Jadwigi Nowakowskiej jest kolejnym odcinkiem cyklu „Tędy przeszła historia”, wyprodukowanego przez European Broadcasting Union (EBU), a poświęconego nieznanym miejscom w Europie.
Za znak rozpoznawczy powstania autorzy uznali warszawskie kanały, które stanowiły szlak dla łączniczek i sanitariuszek, a później drogę odwrotu dla wycofujących się powstańców. Wydarzenia te upamiętnione zostały w słynnym filmie „Kanał” Andrzeja Wajdy, który zdobył w 1957 roku nagrodę specjalną jury na festiwalu w Cannes.
– Mówili Wajdzie, że ma dobrego scenarzystę, bo wszystko świetnie wymyślił – opowiada Jerzy Stefan Stawiński, autor scenariusza filmu, a przy tym porucznik Armii Krajowej. – Trudno im było zrozumieć, że „Kanał” opisuje autentyczne wydarzenia, że realia są zachowane w 100 procentach. Stawiński wyszedł do powstania, dowodząc 120 ludźmi. Uważał, że nie będzie trwało dłużej niż 24 godziny.
– Wchodziło się od razu po kolana do cuchnącej brei. To była jedyna możliwość przenoszenia meldunków – wspomina przeprawę kanałami dawna łączniczka.
Nie można było w nich chodzić na kolanach, bo zranienie groziło infekcją. Nie można też było wpuszczać do kanałów ludzi z ranami nóg ani ze sztywnymi sterczącymi opatrunkami na rękach, bo nie mieścili się w zwężających się przejściach. Łączniczki pamiętają duchotę, smród i poczucie zamknięcia.