Nie sądzę, by była taka zła. Anna i Ben się rozumieją, mają wspólny język i trudno ich nie lubić. Ona nie chce go ukraść żonie, chce mieć z nim tylko przygodę. Zdaje sobie sprawę z tego, że jest ta trzecia osoba, z którą on jest związany. Problem w tym, że on nie potrafi być na tyle męski, by podjąć decyzję. Jego słabości na to nie pozwalają i ze znajomości, z której mogłoby coś być, nie ma nic. A ona widzi jego słabości. Nie można ich winić za to, co robią, bo nie mają złych intencji. Uważam, że moja Anna jest dosyć elastyczną postacią, nie jest zgorzkniała. Akceptuje drogę życia, którą idzie. Bierze życie takie, jakim jest i może widzi w Benie przyszłego ojca swoich dzieci?
[b]W jednej z najlepszych scen w filmie Anna chowa się do schowka w biurze Bena, gdy odwiedza go niespodziewanie jego żona. Czy pani by się też tak zachowała?[/b]
Myślę, że to była bardzo ludzka reakcja. Nie wiedziała, co robić. Chyba każdy zachowałby się tak samo. Ona spanikowała na widok triumfującej żony Bena. Być może wyobraża sobie, że powinna wyskoczyć z szafy i krzyknąć „Co tu się do diabła dzieje?”. Ale nikt by tak nie zrobił, będąc na jej miejscu, to było naturalne zachowanie.
[b]Jaki jest morał z romansu Anny z Benem?[/b]
Patrząc na moją rolę i grę Jennifer Connelly w roli żony Bena, uważam, że obie kobiety wychodzą z tej sytuacji mądrzejsze i silniejsze. Tak właśnie bywa w życiu. Związki z innymi ludźmi dają czasami w kość, bo tyle się w nie zainwestowało, a często nic z tego nie wychodzi. Dopiero po jakimś czasie człowiek widzi, że czegoś się nawet z takiej znajomości nauczył, że jest o coś bogatszy. Czuję, że i ja dowiedziałam się czegoś nowego o sobie, przetrwałam, i o to chodzi w postaci Anny.
[b]Czy postać Anny ma z panią więcej wspólnego? Dała jej pani coś od siebie?[/b]