Lubię patrzeć na życie innych

Ze Scarlett Johansson rozmawia Roman Rogowiecki

Publikacja: 12.03.2009 11:36

Lubię patrzeć na życie innych

Foto: Rzeczpospolita

Red

[b]Zaczęła pani grać bardzo młodo. Czy aktorstwo to dla pani powołanie, czy normalna praca?[/b]

No cóż, ja zawsze chciałam być aktorką. Myślałam o tym chyba, odkąd miałam trzy lata. A zaczęłam grać kilka lat później.

[b]W filmie „Kobiety pragną bardziej”, który niedawno wszedł do polskich kin, gra pani piosenkarkę. A przecież w świecie realnym też pani śpiewa i ma już w dorobku debiutancki album. Które z tych zajęć daje pani więcej swobody dla artystycznej wypowiedzi?[/b]

Nie muszę specjalnie wybierać i nie widzę w żadnej z tych profesji jakiejś wyjątkowej wolności wypowiedzi.

[b]Ale w filmie ostatnie słowo ma reżyser, który prowadzi aktorów...[/b]

Nie zgadzam się z tym. Takie podejście zawęża spojrzenie na pracę nad filmem. Uważam, że w obu wypadkach mówimy o współpracy. W muzyce współpracuję z producentem płyty, w filmie z reżyserem. Sama zresztą ostatnio spróbowałam sił jako reżyser.

[b]Dlaczego w „Kobietach...” nie ma scen, kiedy pani śpiewa?[/b]

Chyba była taka scena, ale zrobiono potem z niej jakieś dziwne wideo. Natomiast jest moja piosenka na ścieżce dźwiękowej z filmu. Śpiewam kompozycję Jeffa Buckleya „Last Goodbye”.

[b]Czy nagra pani następną płytę?[/b]

Tego jeszcze nie wiem, ale być może.

[b]A jak pani ocenia własną postać Anny?[/b]

Nie sądzę, by była taka zła. Anna i Ben się rozumieją, mają wspólny język i trudno ich nie lubić. Ona nie chce go ukraść żonie, chce mieć z nim tylko przygodę. Zdaje sobie sprawę z tego, że jest ta trzecia osoba, z którą on jest związany. Problem w tym, że on nie potrafi być na tyle męski, by podjąć decyzję. Jego słabości na to nie pozwalają i ze znajomości, z której mogłoby coś być, nie ma nic. A ona widzi jego słabości. Nie można ich winić za to, co robią, bo nie mają złych intencji. Uważam, że moja Anna jest dosyć elastyczną postacią, nie jest zgorzkniała. Akceptuje drogę życia, którą idzie. Bierze życie takie, jakim jest i może widzi w Benie przyszłego ojca swoich dzieci?

[b]W jednej z najlepszych scen w filmie Anna chowa się do schowka w biurze Bena, gdy odwiedza go niespodziewanie jego żona. Czy pani by się też tak zachowała?[/b]

Myślę, że to była bardzo ludzka reakcja. Nie wiedziała, co robić. Chyba każdy zachowałby się tak samo. Ona spanikowała na widok triumfującej żony Bena. Być może wyobraża sobie, że powinna wyskoczyć z szafy i krzyknąć „Co tu się do diabła dzieje?”. Ale nikt by tak nie zrobił, będąc na jej miejscu, to było naturalne zachowanie.

[b]Jaki jest morał z romansu Anny z Benem?[/b]

Patrząc na moją rolę i grę Jennifer Connelly w roli żony Bena, uważam, że obie kobiety wychodzą z tej sytuacji mądrzejsze i silniejsze. Tak właśnie bywa w życiu. Związki z innymi ludźmi dają czasami w kość, bo tyle się w nie zainwestowało, a często nic z tego nie wychodzi. Dopiero po jakimś czasie człowiek widzi, że czegoś się nawet z takiej znajomości nauczył, że jest o coś bogatszy. Czuję, że i ja dowiedziałam się czegoś nowego o sobie, przetrwałam, i o to chodzi w postaci Anny.

[b]Czy postać Anny ma z panią więcej wspólnego? Dała jej pani coś od siebie?[/b]

Uważam, że chyba nikt z widzów nie chce w kinie zobaczyć tego, co się dzieje „za kurtyną”. Ja nie byłabym zainteresowana wiadomościami na temat pana sesji u terapeuty. Na swój sposób granie to rodzaj katharsis dla aktora, który zawsze wzbogaca rolę o swoje własne doświadczenia życiowe. W żaden sposób nigdy nie mogłam pojąć kogoś, kto chciałby się pozbawić swoich sekretów i wyjawić je innym ludziom. Po co aktor miałby komuś opowiadać o swoich metodach i procesie pracy twórczej? Zupełnie czymś innym jest rozmowa w gronie aktorów na temat tego, jak kto pracuje, to ma sens. Ale żaden aktor nie będzie cię pytał, skąd bierzesz pomysł na grę. Dlatego z mojego punktu widzenia nie widzę sensu w dzieleniu się informacjami na temat tego, jak przygotowuję się do roli.

[b]Zagrała już pani w kilkunastu filmach. Która rola była najciekawsza, jeśli chodzi o przygotowania przed wejściem na plan filmowy? [/b]

Tak się składa, że do tej pory nigdy nie musiałam specjalnie przygotowywać się do roli. Nie grałam w takich filmach, może z wyjątkiem „Kochanic króla”. Wtedy bardziej studiowałam dawne czasy i chciałam wiedzieć, jak wyglądało wtedy życie. No i podobnie było z rolą w filmie „Dziewczyna z perłą”, wtedy też zrobiłam gruntowne rozeznanie. Oprócz tego, to musiałam się uczyć do ról takich rzeczy, jak gra w tenisa czy granie sonaty. Czyli konkretnych umiejętności. Mówi się, że aktor potrafi robić wszystko, ale nie jest mistrzem w niczym. To święta prawda. Dotychczas nie musiałam do żadnej roli robić specjalnych przygotowań.

[b]A jak się pani czuła, gdy podczas niedawnej sesji zdjęciowej odtwarzała postać Marilyn Monroe w stroju zaprojektowanym przez Dolce & Gabbana?[/b]

To nie było odtwarzanie Marilyn Monroe. Chodziło tylko o pokazanie blond ikony w sposób taki, jak oni ją widzą. Nie chodziło o kogoś konkretnego. Osoba na zdjęciu to przecież ja.

[b]Jak się pani czuje, grając bardzo zmysłowe, seksowne role?[/b]

Sama nie wiem, co odpowiedzieć. Mam 24 lata i jestem w takim momencie życia i kariery, ze dostaję tego typu role. Kobiety po trzydziestce kojarzą się już nieco inaczej. Kobiety po dwudziestce dostają role bardziej wymyślne, niejako przejściowe, adekwatne do tego momentu życia. Wiadomo, że te pierwsze częściej dostają role matek, żon, kobiet po pewnych życiowych przejściach. Bardzo czekam na ten moment i ten wiek, kiedy będę miała więcej doświadczeń. Będę mogła je wykorzystać w swojej grze. Teraz sama nie wiem, jak się czuję. Jestem chyba w przejściowej fazie i podobnie jest z moją karierą.

[b]Cały świat jest zafascynowany pani życiem, mężem, nową fryzurą czy nowym kolorem włosów. A co lub kto fascynuje Scarlett Johansson?[/b]

Lubię patrzeć na życie innych. Lubię też lody, ale to zupełnie inna fascynacja. Interesują mnie głównie związki międzyludzkie. Powiedzmy, że fascynuje mnie natura ludzka.

[b]Czyli psychologia?[/b]

Tak, psychologia. Lubię się zastanawiać, dlaczego ludzie podejmują takie, a nie inne decyzje.

[b]A sama rozmawia pani z przyjaciółmi o swoim życiu i problemach?[/b]

Zawsze rozmawiam z przyjaciółkami o naszych związkach. Muszę przyznać, że wcześniej, gdy ktoś mnie doprowadzał do szału czy sprawiał, że sama w siebie wątpiłam, to wyznawałam zasadę, iż trzeba się takiej osoby pozbyć z własnego życia. Wiadomo, że jeśli z kimś nie można się dogadać, spotkać w połowie drogi, to ta osoba nie jest dla ciebie. Trzeba to umieć zrozumieć. Wiele moich koleżanek było w długich związkach i wiadomo, że wtedy przechodzi się różne okresy znajomości, że te związki niejako żyją własnym życiem i wszystko może się zdarzyć. Czasami człowiek się zamyka w czterech ścianach i dobrze robi mu rada siostry czy przyjaciółki, która widzi wszystko z boku.

[b]Co pani sądzi o miłości i małżeństwie jako osoba, która niedawno wyszła za mąż?[/b]

Nie mam na tę kwestię odpowiedniej perspektywy. Może będę mogła odpowiedzieć na to pytanie za 25 lat. Co do miłości, to sama nadal w nią wierzę. Nigdy jednak nie miałam wymyślonej koncepcji na to, czym jest małżeństwo. Nigdy o tym zbyt dużo nie myślałam. Moi rodzice rozwiedli się 13 lat temu, więc nie wiedziałam, czym jest albo czym powinno być prawdziwe małżeństwo. Wiedziałam, że kiedyś sama wyjdę za mąż, ale jakoś szczególnie nie zaprzątałam sobie tym głowy. [b]W filmie „Kobiety pragną bardziej” widać wyraźny podział na skomplikowane kobiety i prostych facetów. Jak pani się zapatruje na tę kwestię?[/b]

Nie podzielam zdania, że faceci to włochate małpy. Zgadzam się, że generalnie ludzie są skomplikowani, zarówno kobiety, jak i mężczyźni. Szczerze mówiąc, nie widzę wielkiego problemu w facetach, poza jednym – po co im sutki?

[ramka][b]Scarlett Johansson[/b]

Niektórzy widzą w niej nowe wcielenie Marilyn Monroe. Rozkochała w sobie mistrzów kina. Brian De Palma obsadził ją w „Czarnej Dalii” (2006), Woody Allen powierzył role w filmach „Wszystko gra” (2005), „Scoop – gorący temat” (2006), a ostatnio także w „Vicky Cristina Barcelona” (2008). Miała osiem lat, gdy zadebiutowała na scenie w offbroadwayowskim spektaklu „Sophistry” razem z Ethanem Hawke, dziesięć – gdy w filmie „North” po raz pierwszy pojawiła się na dużym ekranie. Cztery lata później zwróciła na siebie uwagę w „Zaklinaczu koni” Roberta Redforda. W 2003 roku zachwyciła widzów drugoplanową rolą w „Między słowami” Sofii Coppoli, gdzie partnerowała Billowi Murrayowi. Status gwiazdy potwierdziła natychmiast, występując w „Dziewczynie z perłą” (2003). Od kilku lat regularnie plasuje się w czołówkach plebiscytów na najseksowniejszą aktorkę świata.[/ramka]

Telewizja
Międzynarodowe jury oceni polskie seriale w pierwszym takim konkursie!
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Telewizja
Arya Stark może powrócić? Tajemniczy wpis George'a R.R. Martina
Telewizja
„Pełna powaga”. Wieloznaczny Teatr Telewizji o ukrywaniu tożsamości
Telewizja
Emmy 2024: „Szogun” bierze wszystko. Pobił rekord
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Telewizja
"Gra z cieniem" w TVP: Serial o feminizmie w dobie stalinizmu