Telewizyjny „Kordian” to trzecie spotkanie Jana Englerta z tym dramatem. Po raz pierwszy wystąpił jako Diabeł, Doktor i Mefistofeles w głośnej inscenizacji Erwina Axera w Teatrze Współczesnym w 1977 roku. Dziesięć lat później przygotował własną u Kazimierza Dejmka w Polskim. W realizacji telewizyjnej z 1994 roku zawarł z pewnością wcześniejsze doświadczenia. Doskonale wykorzystał też możliwości, jakie daje telewizja. W widowisku Teatru TV dokonał dość istotnych zmian dramaturgicznych, proponując nową interpretację klasycznego dzieła.
Zracjonalizował romantyczne wizjonerstwo, a jednocześnie wzbogacił „Kordiana”, patrząc na narodowy los przez pryzmat współczesnej świadomości historycznej (metaforyczne zakończenie z obrazami płonącego Zamku Królewskiego we wrześniu 1939 roku, tłumów na placu Defilad w październiku 1956 roku).
Englert sprowadził „Kordiana” na ziemię, nadając mu wymiar ludzki, by nie powiedzieć – zwykły i prozaiczny. Cały wykreowany przez Słowackiego romantyczny świat zjaw, szatanów, kochanek, całą podróż przez Europę wepchnął reżyser w podświadomość leżącego w malignie tytułowego bohatera. Można odnieść wrażenie, że tylko młodzieńcza miłość do Laury, zakończona samobójczym strzałem, i opowieści starego Grzegorza są realne, dzieją się naprawdę. Reszta, łącznie z kluczową sceną zamachu na cara, słynnym skokiem nad bagnetami i finałowym (u Słowackiego) plutonem egzekucyjnym, to zwidy rannego Kordiana.
W spektaklu zobaczymy m.in. Gustawa Holoubka, Zbigniewa Zapasiewicza i Andrzeja Łapickiego. Trzeba przyznać, że grający rolę tytułową Michał Żebrowski, wtedy student IV roku PWST, miał w sobie bez wątpienia ten „jaskółczy niepokój”, którym zachwycił nie tylko swych wielkich profesorów.