Pisze o politycznych i kulturowych przemianach południa Afryki. Jego bohaterami są potomkowie kolonizatorów i biznesmeni, plemienni wodzowie i rebelianci. Nawiązuje do XIX-wiecznej historii walk tubylców z angielskimi kolonizatorami czy procesów, jakie w połowie XX wieku wytaczali Burowie aresztowanym działaczom lewackiego ruchu wyzwoleńczego. W jednym z najlepszych opowiadań z tomu „Królestwo potrzebuje kata” napisał o Komisji Prawdy i Pojednania, przed którą stawali winni zabójstw politycznych z czasu istnienia apartheidu. Jeżeli przyznali się do winy, wskazali wspólników i miejsce ukrycia zwłok, mogli odejść wolni. Nikt nie oczekiwał od nich skruchy.
Wojciech Albiński, absolwent Wydziału Geodezji Politechniki Warszawskiej i współtwórca tygodnika literackiego „Współczesność”, zaczął pisać o Afryce, gdy poznał mentalność jej mieszkańców. W Botswanie i RPA mieszka od blisko 40 lat. W 1963 roku razem z żoną Wandą wyjechał z Polski na wycieczkę do Paryża. Tam poprosili o przedłużenie ważności paszportów. Konsul odparł, że nie ma sprawy, ale najpierw muszą wrócić do Warszawy. Nie potraktowali tego jako poważnej propozycji.
Zatrudnił się w Genewie, w firmie geodezyjnej. W archiwum znalazł mapy sporządzone wiek wcześniej przez innego emigranta inżyniera Stryjeńskiego, oficera, który opuścił kraj po upadku powstania listopadowego. Albiński doszedł do wniosku, że najwyższa pora by coś zmienić. Zakomunikował przełożonym, że wyjeżdża do Afryki. „Na wycieczkę?” – dopytywali się. „Nie, chcę tam żyć” – wyjaśnił.
W 1969 roku wsiadł na statek płynący z Barcelony do Cape Town. Postanowił, że przemierzy pustynię Kalahari, będzie wyznaczał tereny pod fermy i kopalnie diamentów. „Przyjaciele mówili, że pomagam krajom rozwijającym się – wspominał. – Inni, że chcę być ostatnim kolonistą. A ja wiedziałem, że to sprawa gwiazdy, pod którą się w Warszawie urodziłem”.
[i]Artyści niepokorni. Errata do biografii: Wojciech Albiński