Kpił z Orlików, zionął nienawiścią do in vitro, a może chociaż blokował przeniesienie krzyża? Nie, jedyne, czym zawinił, to praca dla partii, która jest popierana przez co czwartego Polaka. Trzeba mieć już nie klapki na oczach, ale kalosze, by nie dostrzec związku między atmosferą tworzoną przez Palikota a tym zabójstwem.
Premier mówi, że nie ma w Polsce klimatu wojny. Ale chwilę potem słyszymy, że kroił się zamach na prezydenta. To mamy wojnę czy nie? Jakkolwiekbyśmy – wzorem Palikota – próbowali obrócić koszmar w podłe żarty, nie uciekniemy od tego pytania. Pytam Wisławę Szymborską – czy kiedy pisała genialny wiersz rozpoczynający się od słów: „A któż to jest ten mały dzidziuś w kaftaniku? Toż to mały Adolfek, syn państwa Hitlerów!”, spodziewała się, że dożyje politycznego linczu na ofiarach katastrofy lotniczej? I że sama będzie linczującemu kibicować?
Szambo się rozlało. Kolejne postacie życia publicznego skaczą na główkę i wynurzają się stamtąd z nowymi pomysłami. Jacek Pałasiński, kiedyś autor wzruszających relacji z Watykanu, dziś oburza się na blogu, że pisowscy internauci (to nowa moda – przerzucanie się wulgarnymi wpisami) strasznie na niego bluzgają.
Jest tam kilka debilnych komentarzy, ale czy lepsze są te na stronie TVN 24: „Zbierajmy podpisy o ułaskawienie R.C., on miał tak dużo dobrego do zrobienia. To patriota, któremu leży na sercu dobro Polski”? Redaktorze Pałasiński, co pan na to? „Przemoc to PiS, słowny bandytyzm to PiS, chaos to PiS, nieustanna awantura to PiS, węszenie spisków i wrogów wszędzie to PiS, codzienne, uparte szkodzenie Polsce i Polakom to PiS. (...) PiS nie jest partią jak wszystkie inne. To czysta bolszewia pod każdym względem, podlana sosem nacjonalizmu i fałszywej jak trzydolarówka religijności. Bolszewicka partia nie może być w demokratycznej Polsce traktowana na równi z innymi formacjami (...) Jarosław K. osobą zdrową psychicznie z pewnością nie jest. Pierwsze badanie dowiedzie tego ponad wszelką wątpliwość. (...) Taksówkarz z Częstochowy zrobił tak wielką przysługę PiS, że mnie, prostolinijnego, nachodzi pytanie: której to partii on rzeczywiście nienawidził”.
Stop, wystarczy. Panie Jacku, spokojnie. Pan sobie zrobi drinka, walnie się na kanapę, obejrzy dobrą komedię, np. „Jak rozpętałem II wojnę światową”. I przede wszystkim – mniej polityki, to nie jest na pana nerwy.