Przypominają, że współczesny system bankowy narodził się nad Tamizą w XVII wieku. Jego podwaliny stworzyli zwykli złotnicy, którym bogacze powierzali złoto do przerobienia albo na przechowanie. Jubilerzy założyli pierwsze i istniejące do dziś banki – Barclays, Lloyds. Londynowi sprzyjało także korzystne, wyspiarskie położenie – handel morski opierał się na pożyczkach.
Pierwszy system bankowy zbudowany został na zaufaniu, a ludzie, którzy go tworzyli, byli dżentelmenami zajmującymi się nie tylko pomnażaniem własnych zysków– twierdzą autorzy filmu. W miarę upływających dziesięcioleci działalność banków depozytowo-kredytowych uznana została w City za nudną i pozbawioną polotu. Znacznie wyżej zaczęto cenić banki inwestycyjne oferujące długoterminowe kredyty i finansujące wielkie inwestycje. Rósł poziom zadłużenia i coraz dostępniejsze stawały się tanie kredyty. Bankowcami stali się młodzi bezkompromisowi ludzie, żądni natychmiastowych sukcesów i za nic mający etykę zawodową. – Umiałem wciskać kit, pić na umór i analizować – opowiada jeden z nich, były już bankowiec, absolwent Cambridge.
Przyznaje, że intratną posadę dostał dzięki nepotyzmowi. Liczyły się tylko pieniądze. Niebotyczne kwoty, jakimi obracał, spowodowały, że wypłacana na koniec roku premia w wysokości 600 tysięcy euro wydawała mu się jałmużną. Kryzys 2008 roku tylko na chwilę otrzeźwił lichwiarzy.
Na trzech kilometrach kwadratowych londyńskiego City nadal istnieje największe zagęszczenie banków na świecie. Dzienne obroty sięgają 530 miliardów dolarów.