W rodzinnej Gruzji można wynająć taksówkę prowadzoną przez sobowtóra satrapy. W Gori, miejscu narodzin, prężnie działa Towarzystwo Ochrony Dobrego Imienia Towarzysza Stalina. Chata, w której przyszedł na świat, wygląda dziś jak mały pałac i jest miejscem kultu. Uroczyście obchodzone są wszystkie rocznice związane z życiem radzieckiego wodza. Jest tam bardzo popularny, wciąż stoi jego pomnik, można zwiedzić muzeum – relikt przeszłości będący pochwałą stalinowskiej wizji historii. Prezentowany jest jako dobry wujek z marginalnym jedynie uwzględnieniem jego zbrodniczej działalności.
– Był fenomenem, do dziś niezgłębionym – uważa dyrektor muzeum.
Letnia dacza Stalina, usytuowana na wybrzeżu Morza Czarnego w pobliżu Soczi, została zamieniona na hotel tematyczny, do którego chętnie zjeżdżają goście, poszukując miłych wrażeń. Panuje tam ponoć piknikowa atmosfera daleka od aury, jaka towarzyszyła Stalinowi. Mówił cicho, lecz wzbudzał grozę. Decyzje, które podejmował, skazywały na śmierć i tortury setki tysięcy jego rodaków. Do dziś żyją ci, którzy przeżyli epokę Wielkiego Głodu zadekretowanego przez wodza.
– Mama gotowała trawę – wspomina jeden z nich.
Tej historii nie pozna jednak wielu małych Rosjan, bo podręczniki historii, z których się uczą, pomijają ciemne rozdziały z dziejów ich kraju. To ponoć niezbędne do pozytywnego, patriotycznego wychowania.