Dziś, w dobie trwającego od kilku lat kryzysu finansowego, ten proces się nasila. Dla telewizji pracują najlepsi reżyserzy, a seriale telewizyjne stają się wydarzeniami artystycznymi. Wyprodukowana przez HBO „Mildred Pierce" jest na to kolejnym dowodem.
Ten miniserial, który debiutuje w Polsce 19 września, jest ekranizacją powieści Jamesa M. Caina z 1941 roku. Jego akcja zaczyna się w Kalifornii w 1931 roku. To historia pochodzącej z klasy średniej kury domowej, która po rozstaniu z mężem walczy o przetrwanie swojej rodziny, stając się silną, niezależną kobietą. Są czasy wielkiego kryzysu i utrzymanie się na godziwym poziomie nie jest łatwe. Mildred radzi sobie, jak umie: najpierw zatrudnia się jako kelnerka, potem zakłada własne restauracje. Odnosi sukces finansowy, stale jednak spadają na nią kolejne ciosy. Kobieta przeżywa traumę, gdy umiera jej młodsza córka, ze starszą nie umie sobie ułożyć relacji, a mężczyzna, z którym się wiąże, okazuje się mało wartościowym bon vivantem.
Pięcioodcinkowy miniserial wyreżyserował Todd Haynes, twórca m.in. „Idola", „Daleko od nieba" i głośnego filmu o Bobie Dylanie „I'm Not There. Gdzie indziej jestem".
– Ekranizując „Mildred Pierce", chciałem zachować całą złożoność i głębię powieści Caina – powiedział mi Haynes. – Stało się to możliwe dzięki HBO, która jest znakomitym partnerem. Oczywiście szczupłość budżetu zmusiła nas do bardzo efektywnej i szybkiej pracy. Pięcioodcinkowy serial nakręciliśmy w 71 dni. Ale pracowaliśmy z taką samą dbałością o każdy detal jak przy fabule. Miałem znakomitą ekipę i świetnych aktorów.
W roli Mildred wystąpiła Kate Winslet. Dla niej zdjęcia przeniesiono nawet z Kalifornii do Nowego Jorku i w jego okolice. Ale warto było, bo nagrodzona Oscarem za „Lektora" aktorka stworzyła bardzo przekonującą kreację.