Od Moliera do Mackiewicza

Wanda Zwinogrodzka, szefowa Teatru Telewizji

Publikacja: 26.05.2008 11:58

Wanda Zwinogrodzka

Wanda Zwinogrodzka

Foto: Rzeczpospolita

RZ: Jaka jest dziś ranga festiwalu Dwa Teatry?

Wanda Zwinogrodzka:

– Sądzę, że festiwal wpisał się już w kalendarz najważniejszych imprez kulturalnych w Polsce. Ma wierną publiczność i przyjazny klimat. Z roku na rok poszerza się też grono artystów, którzy przyjeżdżają do Sopotu. Tutaj trwają rozmowy o dorobku ostatnich sezonów, czasem rodzą się nowe projekty. Mamy okazję wymienić doświadczenia z Teatrem Polskiego Radia. To kilkudniowe spotkanie przynosi wiele korzyści.

A jaka jest dziś kondycja sceny telewizyjnej?

Staramy się o wysoką jakość artystyczną, z jakim skutkiem – nie mnie oceniać. Kondycja organizacyjna jest niezła. Istnieje stałe poniedziałkowe pasmo w Jedynce, dzięki któremu możemy pokazywać przedstawienia co tydzień, zawsze o tej samej, dobrej porze. To szalenie ważne, bo pozwala układać plany repertuarowe i produkcyjne. Oczywiście, byłoby jeszcze lepiej, gdyby udało nam się powiększyć stan posiadania. Na przykład przywrócić pasmo teatralne dla dzieci i młodzieży. Pozwoliłoby ono wychować młodego widza, poddać go edukacji teatralnej z pożytkiem nie tylko dla nas, ale dla wszystkich scen w Polsce.

Czy w obliczu zmniejszenia wpływów z abonamentu Teatr Telewizji może zostać zlikwidowany?

Myślę, że to zależy od wysokości strat. Zagrożenie wydaje mi się bardzo poważne, bo teatr w całości finansowany jest z abonamentu. Z pewnością telewizja publiczna będzie się starała go utrzymać, ale czy zdoła? Przecież nie przypadkiem mimo rozwoju rynku telewizyjnego teatr istnieje tylko tutaj. Nie ma go w żadnej ze stacji komercyjnych. Nie tylko nie produkują one własnych premier – co jest szczególnie kosztowne – ale też nie zabiegają o prawo do emisji zrealizowanych przez nas przedstawień. W ferworze dyskusji o TVP niektórzy zapędzają się zbyt daleko, twierdząc, że niczym nie różni się ona od TVN czy Polsatu. Teatr Telewizji przeczy tej tezie. I zapewne zakończy żywot, jeśli telewizja publiczna upadnie. A jeśli drastycznie zubożeje, będzie to co najwyżej żywot rachityczny.

Jak jest za granicą?

Spektakle teatralne powstają w dobrze prosperujących stacjach publicznych. Pokazujemy je czasem na Scenie Świata. Ostatnio była to „Kopenhaga” Michaela Frayna zrealizowana przez brytyjską BBC. Teatr istnieje również w niemieckiej, rosyjskiej i amerykańskiej telewizji publicznej.

Wydaje się jednak, że ostatnio także w Polsce zyskuje sympatyków za sprawą Sceny Faktu. Czy to będzie główny kierunek Teatru Telewizji w nadchodzącym sezonie?

Nie, trzonem repertuaru są i pozostaną inscenizacje literatury dramatycznej. W każdym miesiącu pokazujemy cztery spektakle, w tym jeden na Scenie Faktu, i nie przewiduję tu żadnych zmian. Przedstawienia dokumentalne mają wzbogacić, a nie uszczuplić naszą tradycyjną ofertę. Mamy nadzieję, że przyciągną widzów, którzy dotąd nie interesowali się Teatrem Telewizji. Być może zaciekawieni Sceną Faktu zechcą przyjrzeć się i innym naszym propozycjom.

Proszę zatem zdradzić najbliższe plany...

Jerzy Stuhr przygotowuje „Szkołę żon” Moliera, a Piotr Trzaskalski „Wroga ludu” Ibsena w nowym przekładzie Anny Marciniakówny. Ubiegłoroczny laureat Dwóch Teatrów Waldemar Krzystek pracuje nad najnowszą sztuką Davida Hare’a „Przesilenie”. Andrzej Strzelecki zrealizuje spektakl muzyczny, który przypomni przeboje przedwojennej Warszawy i pokaże dramat jej mieszkańców w chwili wybuchu wojny. U prof. Włodzimierza Boleckiego zamówiliśmy sztukę o Józefie Mackiewiczu. Ma ona przybliżyć widzom biografię wielkiego pisarza emigracyjnego, którego twórczość wciąż jest niedostatecznie znana. Na Scenie Faktu przedstawimy m.in. „Mord założycielski”, czyli początki PPR i zabójstwo Nowotki, oraz „Złodzieja w sutannie”, opowieść o ks. Wójciku, który za zgodą prymasa Wyszyńskiego wykradł kopię obrazu jasnogórskiego „aresztowaną” wcześniej przez władze PRL. Scenariusze kolejnych widowisk dokumentalnych piszą Marek Pruchniewski i Cezary Harasimowicz. Jeśli nie przeszkodzą nam perturbacje wokół telewizji publicznej, na pewno będziemy mieli się czym pochwalić.

Teatr
Kaczyński, Tusk, Hitler i Lupa, czyli „klika” na scenie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Teatr
Krzysztof Warlikowski i zespół chcą, by dyrektorem Nowego był Michał Merczyński
Teatr
Opowieści o kobiecych dramatach na wsi. Piekło uczuć nie może trwać
Teatr
Rusza Boska Komedia w Krakowie. Andrzej Stasiuk zbiera na pomoc Ukrainie
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Teatr
Wykrywacz do obrazy uczuć religijnych i „Latający Potwór Spaghetti” Pakuły