Międzynarodowy Festiwal Działań Teatralnych i Plastycznych zweryfikował sporo mitów na temat sztuki, zwłaszcza sztuki teatru. Młodzi reżyserzy, w przeciwieństwie do swych starszych kolegów, coraz chętniej wracali do klasyki. Pominęli milczeniem twórczość tzw. brutalistów. W działaniach artystycznych nie epatowali wulgaryzmami, nagością, odwoływali się do historii własnego kraju czy regionu.

Jednym z bohaterów tegorocznej edycji festiwalu byli absolwenci lalkarstwa wrocławskiej PWST. Laureaci głównej nagrody Paweł Siwiak i Martyna Rozwadowska zaprezentowali fragmenty „Matki” Witkacego. W tym półgodzinnym przedstawieniu w sposób niezwykle przejrzysty ukazali skomplikowane relacje głównego bohatera z matką. Wykazali się świetnym aktorstwem i niezwykłą sprawnością fizyczną. Wiele komplementów należy się też innej absolwentce lalkarstwa Agacie Kucińskiej, która z pomocą kilku wykonanych ze sznurka marionetek wprowadziła widzów w magiczną krainę snu.

Ważnym tematem festiwalu był problem zagrożeń współczesnego świata. „Zwyczajna historia” Petra Zelenki w wykonaniu Akademii Sztuki w Bańskiej Bystrzycy oprócz miłości i namiętności poruszała temat agresji i przemocy w rodzinie. Młodzi Węgrzy, aby oswoić się z tematem śmierci, sięgnęli po „Wdowy” Mrożka. Warte odnotowania były też szaleńcze „Historie Petra Zelenki” w reżyserii Piotra Siekluckiego z Krakowa.

Przestrogą przed wojną miał być spektakl „Koszmary obozu koncentracyjnego” zrealizowany przez Fabia Omodei. Ze szlachetnych zamierzeń niewiele wyszło, temat Holokaustu w teatrze ruchu okazał się nieporozumieniem. Powstała rzecz pretensjonalna i schematyczna. To na szczęście niechlubny wyjątek tego bardzo udanego festiwalu.