[b]W swoich sztukach często zagląda pan w zakamarki duszy człowieka. Pisze pan o trudnych relacjach międzyludzkich, także o stosunkach, które przybierają patologiczny wymiar. Czy podjąłby się więc pan napisania sztuki o Josefie Fritzlu z Amstetten, którego czyny przerażają dziś cały świat?[/b]
[b]Ingmar Villqist:[/b] Raczej nie. Przykład Fritzla uświadamia nam, że rzeczywistość realna po wielekroć przerasta wyobraźnię pisarza. Że nawet najbardziej doświadczony dramaturg nie wykalkulowałby w swojej głowie tak emocjonalnej sytuacji, jaką tworzy życie. Poza tym dla mnie historia musi mieć jednak silny kontekst artystyczny. Bohaterowie, którzy są przeze mnie uwikłani w różne smutne i skomplikowane sytuacje, charakteryzują się pełnym spectrum emocji, nienawiści, żalu, agresji, tkliwości, czułości i miłości. W życiu realnym okazuje się, że ta mroczna strona człowieka często nie jest tak bardzo kolorowa i ponętna jak w literaturze i teatrze. Wspaniałość człowieka i jego nędzę poznajemy na scenie. W życiu kolor czerni nie zawsze miewa odcienie szarości.
[b]Jak więc wyglądać będzie „Kompozycja w błękicie”?[/b]
To historia okrutnego związku matki i córki, które mieszkają razem i w żaden sposób nie potrafią się od siebie uwolnić. Utwór jest dla mnie szczególnie bolesny, bo praźródłem jego powstania była obserwowana przeze mnie relacja między moją matką a babką. Opowieścią o tym, w jaki sposób mama przez wiele lat walczyła o własny obszar wolności, niezależności, a jednocześnie nie miała w sobie na tyle siły, determinacji czy odwagi, by zdecydować się na wolność. Dotykam tematu, który pojawia się dość często, niezależnie od epoki i kultury.
[b]U pana bohaterów determinacja często idzie w parze z bezradnością. Dlaczego? [/b]