Otóż tak. Wizja zawarta w "Biesach" Fiodora Dostojewskiego nadal ma siłę wstrząsu. Unaocznił to Krzysztof Jasiński, wystawiając własną adaptację powieści.
Rosyjski pisarz dał w "Biesach" obraz świata drugiej połowy XIX wieku. Niedoskonałości usiłuje "wyprostować" grupa spiskowców metodami dalekimi od cywilizacyjnych standardów - najbardziej nikczemnymi, bestialskimi - zatracając kontrolę nad własnymi popędami.
Dostojewski, wnikliwy analityk ludzkich dusz, nie pisał dla teatru. W prozie powieściowej stworzył jednak tak wyraziste, zróżnicowane i głęboko umotywowane psychologicznie postacie, że wprost kuszą, by je przenieść na scenę.
"Biesy" Jasińskiego zachowują główne wątki epickiego opisu. W dusznym klimacie schyłkowych dekad rosyjskiej monarchii zderzają się ze sobą straceńcze koncepcje młodych radykałów, mających za złe ustępującemu pokoleniu, nierzadko rodzicom, pustosłowie, pięknoduchostwo i wikłanie się w wypaczające charaktery majątkowe zależności.
Są tu sceny olśniewające, jak brawurowe starcie władczej Barbary Stawrogin z duchowo i finansowo ubezwłasnowolnionym przez nią Stiepanem Wierchowieńskim, kiedy to sonduje stan jego uczuć, szantażując go wizją małżeństwa ze swą młodziutką wychowanicą Darią. Anna Tomaszewska i Jerzy Święch - ona despotyczna, on komicznie pogubiony - dają popis aktorstwa szlachetnej próby.