Pro - Jan Bończa-Szabłowski
Łatwo byłoby wystawić dziś "Proces" Franza Kafki jako reakcję na niedawne rządy PiS, komisje śledcze, rozprzestrzeniającą się niebezpiecznie sieć inwigilacji, ciągłe afery z podsłuchami.
Takie mówienie wprost, charakterystyczne dla wielu modnych dziś reżyserów, Teatrowi Współczesnemu zawsze było obce. Teatr przy Mokotowskiej od początku swego istnienia doceniał wagę metafory i wierzył w wyobraźnię tak chętnie odwiedzającej go intelektualnej elity. I tak jest do dziś.
Maciej Englert, sięgając po "Proces" Kafki, wyszedł daleko poza krytykę nadmiernie rozbudowanej i niezrozumiałej w swych poczynaniach machiny biurokratycznej ograniczającej wolność jednostki. Potraktował tę powieść jako obraz niepokoju egzystencjalnego młodego inteligenta. Człowieka, który w zmaganiu z otaczającym światem jest bezbronny i bardzo samotny. To przedstawienie ma wiele atutów. Pierwszym jest odtwórca roli Józefa K. Borys Szyc zdecydował się na zabieg dość karkołomny i odniósł zwycięstwo. Pokazał swego bohatera jako bliskiego krewnego filmowych postaci Woody'ego Allena, życiowego outsidera, zagubionego w dzisiejszej rzeczywistości. Do przygarbionego, wycofanego i nieśmiałego Szyca jako Józefa K. bardzo pasują słowa Allena: "Wyraźniej niż kiedykolwiek ludzkość stoi dziś na rozdrożu. Jedna droga prowadzi w rozpacz i skrajną beznadziejność, druga w totalne unicestwienie". Majstersztykiem jest funkcjonalna i klaustrofobiczna sceno-grafia Marcina Stajewskiego, zwłaszcza ruchome ściany osaczające bohaterów. Zaletą są też inne role perełki: pani Grubach Stanisławy Celińskiej, kupiec Block Janusza Michałowskiego, żona woźnego Magdy Nieć i kapelan więzienny Andrzeja Zielińskiego.
Kontra - Janusz R. Kowalczyk