Scenariusz Piotra Kokocińskiego i Krzysztofa Szwagrzyka wyreżyserowany przez Jana Komasę jest oparty na autentycznych zdarzeniach z biografii Krzysztofa Szwagrzyka. Pisząc pracę doktorską, dotarł do listów ofiar stalinizmu nigdy niewysłanych do ich rodzin. Do połowy lat 90. znajdowały się we wrocławskim archiwum oznaczone klauzulą tajności.
Pracownicy nie dopuszczali do ich otwarcia, uniemożliwiając bliskim pomordowanych zapoznanie się z ich ostatnią wolą. Pracownik naukowy Krzysztof grany przez Piotra Głowackiego nie boi się zaryzykować złamania absurdalnego prawa. Dzięki niemu poznajemy historyczną prawdę, poznają ją też rodziny.
W spektaklu jest to kanwa retrospekcji odtwarzającej wydarzenia, które miały miejsce pod koniec lat 40. we wrocławskim więzieniu. W ramach akcji niszczenia polskiej inteligencji stworzono wtedy fikcyjne oskarżenie przeciwko Henrykowi Szwejcerowi, dyrektorowi Komunalnej Kasy Oszczędności, wydano bezzasadny wyrok śmierci i zamordowano go.
Głównym bohaterem scenariusza poza Szwejcerem (Adam Ferency) jest prokurator Feliks Rosenbaum. Grającemu tę postać Adamowi Woronowiczowi należą się brawa za arcytrudną rolę. Przede wszystkim nie bronił swojego bohatera, co pozwoliło wydobyć wszystkie aspekty postawy stalinowskiego prokuratora. To absolwent krakowskiego wydziału prawa, polski inteligent żydowskiego pochodzenia. W czasie wojny związał się ze stalinowskim aparatem sprawiedliwości, jakkolwiek groteskowo by to brzmiało.
Woronowicz gra samotnika, któremu zamordowano najbliższych. Nie chce ukrywać swojej żydowskiej tożsamości i zmienić nazwiska na polskie, choć takie są instrukcje sowieckiej władzy. Przesłuchując Szwejcera, stawia sprawę na ostrzu noża – albo przyzna się do winy, albo zginie.