Ichś Fiszer - recenzja

Ta premiera może wzbudzić niesmak, wstręt, dla części widzów z pewnością jest ciężką próbą. Ale warto zobaczyć „Ichś Fiszera" Hanocha Levina w Teatrze IMKA

Aktualizacja: 29.10.2012 18:27 Publikacja: 29.10.2012 18:14

Ichś Fiszer - recenzja

Foto: materiały prasowe

Wysoką markę utworów najsłynniejszego izraelskiego dramaturga Hanocha Levina poznaliśmy przede wszystkim dzięki klasie dwóch premier: „Kruma" przygotowanego przez Krzysztofa Warlikowskiego oraz „Sprzedawców gumek" zrealizowanych w Teatrze IMKA. Teraz w czasach kryzysu oba zespoły postanowiły połączyć siły i środki i przygotować „Ichś Fiszera".

Levin napisał „Ichś Fiszera" niedługo przed śmiercią. Tekst miejscami brzmi jak prowokacja, mało wybredny żart, czasem przypomina niecenzuralne napisy, jakie spotyka się w młodzieżowych toaletach. To opowieść o facecie, któremu podczas sikania odpadł członek, a potem odnalazł go w sedesie w odmętach kału kobiety, którą podziwiał. Ale historię tę można czytać też jako gorzkie wyznanie mężczyzny o własnych obsesjach, lękach. Surrealistyczno-deliryczną spowiedź chwilę przed próbą samobójstwa.

Marek Kalita podjął się szczególnie trudnej roli: reżysera i odtwórcy tytułowej postaci. Aktorsko wypadł znakomicie. Najsilniejsze wrażenie robi jego monolog, który rozpoczyna spektakl. W sali spowitej mrokiem w świetle reflektora wyłania się skulona postać mężczyzny żegnającego się ze światem, wspominającego swą niespełnioną miłość. W kolejnych scenach odbywa symboliczną podróż w poszukiwaniu własnej tożsamości, wkracza do świata bankierów, dyrektorów cyrku, domorosłych filozofów, sanitariuszy, hydraulików. Świata, w którym coraz bardziej czuje się zagubiony i samotny.

Przedstawienie w Teatrze IMKA jest pokazem świetnego aktorstwa. Oprócz Marka Kality na szczególne zainteresowanie zasługuje Aleksandra Popławska. Znakomicie sprawdza się w roli kobiet dominujących, ekscentrycznych, ale też poszukujących miłości. Jacek Poniedziałek świetnie łączy postacie meksykańskiego playboya, filozofa, dyrektora cyrku i kierowcy rajdowego. Do tego Piotr Polak w roli ekscentrycznego hydraulika.

Dodanie do „Ichsia Fiszera" fragmentów innych utworów Levina skutecznie zaciera przesłanie spektaklu. Zamiast przejmującej opowieści o niespełnieniu i samotności jest teatralny patczwork, który mimo ekscentrycznych fajerwerków miejscami nuży.

Wysoką markę utworów najsłynniejszego izraelskiego dramaturga Hanocha Levina poznaliśmy przede wszystkim dzięki klasie dwóch premier: „Kruma" przygotowanego przez Krzysztofa Warlikowskiego oraz „Sprzedawców gumek" zrealizowanych w Teatrze IMKA. Teraz w czasach kryzysu oba zespoły postanowiły połączyć siły i środki i przygotować „Ichś Fiszera".

Levin napisał „Ichś Fiszera" niedługo przed śmiercią. Tekst miejscami brzmi jak prowokacja, mało wybredny żart, czasem przypomina niecenzuralne napisy, jakie spotyka się w młodzieżowych toaletach. To opowieść o facecie, któremu podczas sikania odpadł członek, a potem odnalazł go w sedesie w odmętach kału kobiety, którą podziwiał. Ale historię tę można czytać też jako gorzkie wyznanie mężczyzny o własnych obsesjach, lękach. Surrealistyczno-deliryczną spowiedź chwilę przed próbą samobójstwa.

Teatr
Kaczyński, Tusk, Hitler i Lupa, czyli „klika” na scenie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Teatr
Krzysztof Warlikowski i zespół chcą, by dyrektorem Nowego był Michał Merczyński
Teatr
Opowieści o kobiecych dramatach na wsi. Piekło uczuć nie może trwać
Teatr
Rusza Boska Komedia w Krakowie. Andrzej Stasiuk zbiera na pomoc Ukrainie
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Teatr
Wykrywacz do obrazy uczuć religijnych i „Latający Potwór Spaghetti” Pakuły