Pod kuratelą Martina Scorsese 5 lutego w słynnym nowojorskim Lincoln Center rozpoczął się w Stanach Zjednoczonych dwuletni program promocji oczyszczonych cyfrowo arcydzieł polskiego kina.
Reżyser „Wilka z Wall Street", który otrzymał aż pięć nominacji do Oskara, przypomni m.in. „Rękopis znaleziony w Saragossie" Jerzego Hasa z 1964 r., który od czasu rewolucji dzieci kwiatów cieszy się opinią kultowego, psychodelicznego filmu. Po obejrzeniu filmu z udziałem Beaty Tyszkiewicz, Zbigniewa Cybulskiego, Leona Niemczyka i Gustawa Holoubka – Jerry Garcia, słynny lider Grateful Dead, sfinansował wraz z Francisem Fordem Coppolą i Martinem Scorsese kopię wysokiej jakości, która trafiła do światowego obiegu. Teraz może liczyć na nową falę popularności. – Przegląd zawiera wiele rewelacji i stanowi niezwykłą okazję, aby odkryć wielkość polskiego kina na dużym ekranie – twierdzi Martin Scorsese.
Głupota i hipokryzja
Tymczasem 8 lutego „Rękopis" będzie miał premierę w Teatrze im. Kochanowskiego w Opolu. Reżyseruje Paweł Świątek. Jego wejście na polskie sceny „Pawiem Królowej" wg Doroty Masłowskiej w Starym Teatrze i „Smutkiem tropików" w Łaźni Nowej porównuje się do debiutu Grzegorza Jarzyny. Reżyser imponuje jednocześnie wyobraźnią i precyzją.
– Wróciłem do „Rękopisu" rok temu i zaintrygowała mnie brawura w mówieniu o religijności, bo w katolickim kraju poczucie humoru w sprawie duchowości ciągle pozostaje tabu – powiedział „Rz". – W zawiły, ale radykalny sposób Potocki wywołuje zawieruchę wokół fascynacji każdym rodzajem uduchowienia i dewocji. To, co odmienne, inne, okazuje się przecież pociągające. Bohaterowie mówią o duszy, a wszystko jest niezwykle cielesne. W gruncie rzeczy Potocki napisał o głupocie fundamentalizmu i dewocji patriarchalnego społeczeństwa. Demaskuje hipokryzję, ujawnia gruntowną głupotę obyczajową społeczeństwa, które choć bogobojne, posuwa się nader często do gwałtu i grzechu. Nieco trudniejszą w obsłudze intelektualną materią się brzydzi. Religia okazuje się zbiorem zakazów, które rozbudzają pokusy grzechu. Czyż to nie brzmi znajomo?
Adaptacji powieści dokonał Mateusz Pakuła. W porównaniu ze scenariuszem filmu Hasa jest bardziej selektywna, różni się od niego znacząco.