Reklama
Rozwiń
Reklama

Konfitury z arszenikiem od Anny Polony smakują jak delicje

Krakowska scena im. Juliusza Słowackiego oferuje dwie godziny dobrej zabawy na czarnej komedii w duchu Agathy Christie - pisze Jan Bończa-Szabłowski.

Aktualizacja: 16.07.2014 17:37 Publikacja: 15.07.2014 08:13

„Arszenik i stare koronki"

„Arszenik i stare koronki"

Foto: Teatr im. Słowackiego

Sztuka „Arszenik i stare koronki" Josepha Kesselringa ma w Polsce dobrą tradycję. Stacja  TCM stale powtarza jej filmową wersję w reż. Franka Capry. Jest też nieustępująca jej telewizyjna wersja polska wyreżyserowana przed niemal 40 laty przez Macieja Englerta z Ireną Kwiatkowską i Barbarą Ludwiżanką oraz plejadą gwiazd.

Opowieść z dreszczykiem podana z klasą rzadko zdarza się w dzisiejszym teatrze. Ta mówi o dziwnych wydarzeniach w domu uroczych sióstr Brewster swoiście pojmujących temat miłosierdzia, o ich bratanku czującym się Napoleonem i o wędrowcach, którzy w tym domu znajdują kres samotnej drogi. Odsłania też mroczne historie rodziny.

Krakowski spektakl wyreżyserowany precyzyjnie przez Krzysztofa Babickiego ma wiele atutów. Najważniejszym jest gościnny udział Anny Polony, która gra jedną z sióstr. Zaprezentowała rzadko ujawniany talent komediowy i znakomite wyczucie groteski. Jest urocza, gdy mówi o potrzebie pomagania innym i gdy niewinnie pyta, czy mogłaby być przy... sekcji zwłok. Z jej ręki nawet konfitury z arszenikiem smakują jak delicje.

Urocza jest druga siostra Brewster grana przez Urszulę Popiel. Panie zdecydowanie wiodą prym, jeśli doda się do obu gwiazd młodą, zdolną Natalię Strzelecką jako Helenę aspirującą do bycia żoną bratanka sióstr – krytyka teatralnego z odzysku. Wśród panów przekonujący jest Krzysztof Jędrysek, jako uosabiający mroczną historię rodziny, człowieka o wielu twarzach, i Maciej Jackowski, który zagrał Jonatana „samozwańczego Napoleona" z finezją i taktem.

Najwięcej zastrzeżeń mam do postaci Mortimera. Krytycy teatralni wprawdzie potrafią być groteskowi, to prawda, zwłaszcza w opinii aktorów i reżyserów, ale nie do tego stopnia, jak pokazał Tomasz Wysocki. Jego Mortimer to postać absolutnie przeszarżowana. Przy niej szaleniec Jonatan staje się sympatycznym, niegroźnym rekonstruktorem historii.

Reklama
Reklama

„Arszenik i stare koronki" idealnie pasuje do wystroju Teatru im. Słowackiego, szkoda więc, że scenograf Marek Braun nie skomponował podobnie wysmakowanego wnętrza. W opowieści jest to dom, wypieszczony przez obie siostry. Na scenie został sklecony naprędce. Przypadkowe meble, drzwi z supermarketu i strych przypominający kurnik.

Mimo wpadki aktorskiej i scenograficznej cała opowieść to dwie godziny relaksu i czarnej komedii, którą ogląda się z zainteresowaniem. A do tego jeszcze piosenki Franka Sinatry...

Sztuka „Arszenik i stare koronki" Josepha Kesselringa ma w Polsce dobrą tradycję. Stacja  TCM stale powtarza jej filmową wersję w reż. Franka Capry. Jest też nieustępująca jej telewizyjna wersja polska wyreżyserowana przed niemal 40 laty przez Macieja Englerta z Ireną Kwiatkowską i Barbarą Ludwiżanką oraz plejadą gwiazd.

Opowieść z dreszczykiem podana z klasą rzadko zdarza się w dzisiejszym teatrze. Ta mówi o dziwnych wydarzeniach w domu uroczych sióstr Brewster swoiście pojmujących temat miłosierdzia, o ich bratanku czującym się Napoleonem i o wędrowcach, którzy w tym domu znajdują kres samotnej drogi. Odsłania też mroczne historie rodziny.

Reklama
Teatr
W Teatrze TV wygrywa rodzinna historia
Materiał Promocyjny
Aneta Grzegorzewska, Gedeon Richter: Leki generyczne też mogą być innowacyjne
Teatr
Festiwal Arcydzieł w Rzeszowie: „Titanic" i „Dracula" w rolach głównych
Teatr
Brytyjskie media o Twarkowskim: jedno z najbardziej olśniewających przedstawień
Patronat Rzeczpospolitej
Światowa prapremiera spektaklu „Pół żartem”
Materiał Promocyjny
Raport o polskim rynku dostaw poza domem
Teatr
„Rękopis znaleziony w Saragossie” z Sewerynem i Stenką w Teatrze Polskim
Materiał Promocyjny
Manager w erze AI – strategia, narzędzia, kompetencje AI
Reklama
Reklama