„Pociski zostały wystrzelone z półwyspu Hodo w prowincji Hamgyong Południowy na wschodnim wybrzeżu kraju” - podała agencja Yonhap, powołując się na Połączone Szefostwo Sztabu (JCS) Korei Południowej. Pjongjang na razie oficjalnie nie potwierdził odpalenia rakiet.
Japońskie Ministerstwo Obrony potwierdziło, że żadne pociski nie spadły na terytorium Japonii, do jej wyłącznej strefy ekonomicznej ani wód terytorialnych. Dodało, że nie ma bezpośredniego zagrożenia dla bezpieczeństwa kraju.
Przywódca północnokoreańskiego reżimu Kim Dzong Un mówił, że że dwa pociski wystrzelone w zeszłym tygodniu pod jego osobistym nadzorem były „uroczystym ostrzeżeniem” przed ćwiczeniami wojskowymi, zaplanowanymi przez Koreę Południową wspólnie ze Stanami Zjednoczonymi i że pociski te były nowo zaprojektowaną bronią taktyczną.
Uważa się, że rakiety z zeszłego tygodnia były północnokoreańską wersją rosyjskiego Iskandera, rakiety balistycznej ziemia-ziemia krótkiego zasięgu, znanej jako KN-23. Nie wiadomo, czy w środę użyto takich samych pocisków.
Zeszłotygodniowe testy rakietowe były pierwszymi od momentu, gdy Kim Dzong Un i prezydent USA Donald Trump zgodzili się wznowić rozmowy nuklearne podczas zaimprowizowanego na szybko spotkania w strefie zdemilitaryzowanej między Koreą Północną a Południową w czerwcu.