Głosem przewodnim umiaru jest dwoje charyzmatycznych kandydatów – były burmistrz niewielkiego miasteczka w Indianie Pete Buttigieg oraz senator z Minnesoty Amy Klobuchar. Gdyby nie chaos przy obliczaniu głosów w Iowa, to Buttigieg okrzyknięty zostałby zwycięzcą pierwszego głosowania w tegorocznych prawyborach.
Zaledwie 38-letni, mało doświadczony w polityce kandydat, przebił się i zdobył najwięcej głosów delegatów w tym pierwszym stanie, zostawiając daleko za sobą starszego i bardziej doświadczonego kandydata centrum Joe Bidena. Agenda Buttigiega, która zawiera m.in. krytykę socjalnych programów proponowanych przez socjaldemokratę senatora Berniego Sandersa i liberalną senator Elizabeth Warren, okazała się trafić na podatny grunt. Do Nevady Buttigieg jedzie z największą wśród kandydatów liczbą głosów delegatów – 22.
Od początku kampanii wyborczej senator Klobuchar kwalifikowała się do telewizyjnych debat, bo miała wystarczające poparcie w sondażach oraz dobre wyniki w zbiórce pieniędzy, ale nie była uważana za kandydatkę z poważnymi szansami w prawyborach.
Piąte miejsce, które zdobyła w Iowa, było dla jej zwolenników miłym zaskoczeniem. Gdy natomiast w New Hampshire okazało się, że poszło jej o wiele lepiej niż dotychczasowemu faworytowi – byłemu wiceprezydentowi Joe Bidenowi i liberalnej senator Elizabeth Warren – Klobuchar świętowała zwycięstwo z entuzjazmem nie mniejszym niż rzeczywisty zwycięzca Bernie Sanders. – Mam zamiar pokonać Donalda Trumpa – mówiła z wiarą do wyborców w New Hampshire.
Buttigieg i Klobuchar razem otrzymali 44,2 procent głosów w New Hampshire, o prawie 20 punktów procentowych więcej niż senator Bernie Sanders. – Nawet jak się doda 9,2 procent głosów uzyskanych przez senator Warren do 25,8 procent głosów uzyskanych przez Sandersa, to lewicowe skrzydło Partii Demokratycznej wypada i tak słabiej niż umiarkowanie – czytamy w opinii „Washington Post".