Premier Recep Tayyip Erdogan zapewnił, że Turcja nie zgłasza żadnych terytorialnych roszczeń wobec Iraku. Jedynym celem operacji w północnej części tego kraju mają być bazy Kurdyjskiej Partii Robotniczej (PKK).
Ankara twierdzi, że schronienie w północnym Iraku – który od 1991 r. pozostaje poza kontrolą Bagdadu – znalazło 3500 bojowników PKK, uważanej nie tylko przez Turcję, ale również przez UE i NATO, za organizację terrorystyczną. Skoro Bagdad i Waszyngton tolerują ich obecność, Ankara nie ma innego wyjścia, niż wziąć sprawy w swoje ręce. Zwłaszcza że iraccy Kurdowie dostarczają PKK broń i materiały wybuchowe, które ta wykorzystuje do ataków na tureckie wojska.
Iracki rząd wzywa Turcję, by dała mu więcej czasu na uporanie się z PKK. Wczoraj pojawiła się wiadomość – szybko zdementowana przez Bagdad – że premier Nuri al Maliki zaproponował Erdoganowi wspólną operację przeciw Kurdom. Irak zapewnia, że nie pozwoli, by bandy terrorystów traktowały iracki Kurdystan jako bazę wypadową do ataków na Turcję. Wiceprezydent Tarek al Haszemi poleciał do Ankary przekonywać Turków do zrezygnowania z interwencji.
– Turecki rząd ma dość zapewnień Iraku i USA, że rozwiążą problem PKK – mówi „Rz” Fadi Hakura, turecki politolog z brytyjskiego Chatham House. – Od amerykańskiej interwencji w 2003 roku nic się nie zmieniło. Rząd iracki ledwo utrzymuje porządek w Bagdadzie, a wojska amerykańskie nie mogą przywracać stabilizacji na całym terytorium – podkreśla. Jego zdaniem konsekwencją tureckiej interwencji byłaby destabilizacja regionu i dalsze ochłodzenie stosunków Ankary z Waszyngtonem, nadszarpniętych już w 2003 roku, gdy Turcja odmówiła Amerykanom pozwolenia na inwazję na Irak z jej terytorium. Prezydent George W. Bush oświadczył wczoraj, że Turcja we własnym interesie nie powinna wysyłać żołnierzy do Iraku.
Jednak zdaniem Jamesa Phillipsa, eksperta ds. Bliskiego Wschodu z amerykańskiej Heritage Foundation, Bush w gruncie rzeczy „uznaje prawo Turcji do walki z terrorystami na Bliskim Wschodzie”. – Amerykanie zdają sobie sprawę, że zwalczanie kurdyjskich rebeliantów przez tureckie siły w Iraku leży w ich interesie. To pomoże im w ustabilizowaniu sytuacji – mówi „Rz”. – Najlepiej byłoby, gdyby oba kraje zdecydowały się na współpracę. Decydującą siłą w zwalczaniu rebeliantów będzie silny rząd w Bagdadzie, a jego wzmocnienie zależy również od współpracy USA i Turcji.