Tak jak ojciec Mitt Romney był w młodości mormońskim misjonarzem w Europie. Podobnie jak on rozpoczął karierę w biznesie dochodzą?c do najwyższych stanowisk w wielkich korporacjach (George w sektorze motoryzacyjnym, Mitt w finansach i consultingu). Na początku lat 90. zyskał rozgłos ratując przed upadkiem firmę Bain & Company, która po zaledwie roku jego rządów z tonącego okrętu przeistoczyła się w maszynkę do drukowania pieniędzy - i to bez masowych zwolnień.
Nic dziwnego, że gdy sześć lat temu zimowe igrzyska olimpijskie przygotowywane w Salt Lake City, stolicy mormońskiego stanu Utah, stanęły na krawędzi bankructwa i organizacyjnej klapy, na pomoc wezwano właśnie Romneya. Zdołał uratować imprezę, potwierdzaj?c swe menedżerskie talenty. W 2002 roku został wybrany na gubernatora uważanego za twierdzę liberałów stanu Massachusetts.
W krótkim czasie wyprowadził stanowy budżet z potężnego deficytu na plus - choć wymagało to podniesienia wielu opłat i podatków, co wytykaj?ą mu przeciwnicy.
Jako republikanin był też zmuszony do kompromisów z liberałami - niechętnie przystał na przykład na jedyną? w USA ustawę legalizuj?c?ą małżeństwa homoseksualistów. Był też zwolennikiem utrzymania legalności aborcji. - Każdy robi błędy i to był mój błąd - mówi dziś i część prawicy jest gotowa mu uwierzyć.
I choć sondaże opinii wskazują? jednoznacznie, że większość Amerykanów niechętnie widziałaby w Białym Domu mormona, Romney przekonuje, iż jego wiara to jedno, a lojalność wobec kraju drugie.