– Jest zimno. Śpimy w dresach, w kurtkach. Gorącą wodę mamy trzy razy dziennie po 15 minut. Karmią fatalnie. Nie możemy wyjść na zewnątrz – tak opisał sytuację jeden z pacjentów Siergiej Woronow.
Szpital mieści się koło Diatłowa w obwodzie grodzieńskim. Woronow przebywa tam od ośmiu miesięcy i mówi, że szpital przypomina obóz koncentracyjny.
W poniedziałek Woronow poinformował media o tym, że pacjenci powołali komitet strajkowy i ogłosili głodówkę. Pod petycją z żądaniami podpisało się 150 chorych – prawie wszyscy.
Fakt niestawienia się w stołówce części pacjentów potwierdził dyrektor szpitala Mieczysław Dowgań, oskarżając o organizację strajku leczących się w nim byłych więźniów. Według lekarza warunki w szpitalu są dobre. Zakaz jego opuszczania tłumaczy skargami okolicznych mieszkańców, którym nie podobało się, że „pacjenci wymieniali otrzymywane w szpitalu owoce na piwo i papierosy”.Informacja o dramatycznej sytuacji pacjentów białoruskiego szpitala błyskawicznie rozeszła się po forach i blogach internetowych.„Rz” dotarła do głównej pielęgniarki szpitala Łarisy Szukało. – Nie komentuję – odparła.