Rok temu, po długiej i burzliwej dyskusji, Unia Europejska uzgodniła wspólne prawo przewidujące kary za negowanie zbrodni ludobójstwa. Mimo nacisków ze strony Polski i krajów bałtyckich do zbrodni ludobójstwa nie zaliczono komunizmu. Ale obiecano „publiczną debatę o zbrodniach popełnionych przez totalitarne reżimy”. Unia zapowiedziała też, że w przyszłości jeszcze raz się zastanowi, czy do przestępstw negacjonizmu nie zaliczyć również tych zaprzeczających okropnościom reżimów komunistycznych.
Widać jednak, że Bruksela ma problem z tym tematem. Zamiast publicznej debaty zorganizowano wczoraj spotka-nie ekspertów i urzędników z państw członkowskich, bez udziału prasy. – Nie wiem, dlaczego debata nie była publiczna. Ale ważne, że się odbyła – przekonywał Friso Roscam Abbing, rzecznik prasowy Komisji Europejskiej.
Wśród uczestników spotkania pojawiły się pomysły stworzenia unijnego instytutu naukowego zajmującego się reżimami totalitarnymi, a nawet muzeum w Brukseli. Jednak rzecznik KE był sceptyczny wobec pomysłów wspólnego zajmowania się trudną przeszłością. – To sprawy, z którymi każdy kraj powinien zmierzyć się indywidualnie – powiedział Abbing.W czasie dyskusji w imieniu Komisji Europejskiej głos zabrał jej wiceprzewodniczący Jacques Barrot. Mówił o zbrodniach totalitarnych, nie wymieniając z nazwy komunizmu. Przyznał jednak, że trzeba się zastanowić, czy stare kraje UE są świadome tragicznej historii nowych państw członkowskich. – Być może potrzebujemy większej wrażliwości – stwierdził.