– Wzywam wszystkich, by zwracali uwagę przede wszystkim na cel najważniejszy – ocalenie ludzi – powiedział sekretarz generalny ONZ Ban Ki Mun, otwierając w Rangunie międzynarodową konferencję ofiarodawców pomocy dla ofiar cyklonu Nargis, który spustoszył Birmę. Jego zdaniem ratowanie poszkodowanych potrwa co najmniej pół roku.
Delegacja rządu Birmy, której przewodniczył premier generał Thein Sein, dowodziła, że akcja ratunkowa już została zakończona i teraz wszystkie środki trzeba skierować na odbudowę kraju. Władze zorganizowały nawet specjalną prezentację. Wynikało z niej, że sytuacja jest już pod kontrolą.
Birmańska junta oszacowała, że potrzebuje 11 miliardów dolarów na przesiedlenia, odbudowę domów i zniszczonej infrastruktury. Nie jest jasne, jak wyliczyła tę kwotę, ale jest ona zbliżona do 10 miliardów dolarów, jakich na odbudowę po trzęsieniu ziemi potrzebują Chiny.
Zdaniem birmańskiego ministra planowania U Shoe Tha w wyniku cyklonu zginęło dokładnie 665 221 kaczek, 56 163 krowy i 1 614 502 kury. Jak udało się to obliczyć, również nie wiadomo. Trzeba też zregenerować pół miliona akrów zalanych wodą morską pól, by móc znów zasiać na nich ryż.Ponad 500 delegatów z około 50 krajów usłyszało od birmańskiego premiera Thein Seina, że międzynarodowa pomoc jest mile widziana, jeśli wypływa z „rzeczywistej dobrej woli” i „nie ma żadnych politycznych podtekstów”.
– Mój rząd gotów jest przyjąć grupy zainteresowane odbudową zgodnie z naszymi priorytetami i z zakresem prac, jakie powinny zostać wykonane – powiedział. Na razie poszczególne kraje zadeklarowały około 50 milionów dolarów pomocy, a więc zaledwie nieco ponad jedną czwartą tego, o co apelowała ONZ (187 milionów), i ułamek kwoty, jaką chciałby zebrać rząd Birmy.