Dekret kładący kres wolnej wymianie poglądów i informacji w białoruskim Internecie ma być lada dzień podpisany przez prezydenta Aleksandra Łukaszenkę. Treść dokumentu zdobył i opublikował na swojej stronie internetowej opozycyjny białoruski tygodnik „Nasza Niwa”.
Dekret opisuje szczegółowo mechanizmy kontroli Internetu, poczynając od jego dostawców, kończąc na zwykłych użytkownikach. Organ, który został upoważniony do kontrolowania tego, co się dzieje w sieci, to Centrum Operacyjno-Analityczne przy kancelarii prezydenta Białorusi.
Na wniosek tego urzędu białoruski rząd będzie decydował o wydaniu lub cofnięciu pozwolenia na dostawy Internetu. Analitycy z administracji prezydenta będą także regulować dostęp użytkowników do stron internetowych mogących zawierać treści szkodliwe dla bezpieczeństwa państwa oraz zabronione w tym kraju.
W ciągu trzech miesięcy po podpisaniu i oficjalnym opublikowaniu dekretu rząd Białorusi opracuje mechanizmy regulujące działalność internetowych portali oraz zgromadzi dane o ich właścicielach. W ciągu półrocza powstaną procedura ich rejestracji oraz mechanizm identyfikacji użytkowników sieci, nawet jeśli korzystają z niej w kafejkach internetowych.
Dokument, choć nie został jeszcze podpisany przez głowę państwa, już wywołał popłoch wśród sieciowej społeczności oraz ekspertów.