Gra na dwóch fortepianach

Rosja obstawia dwóch głównych faworytów wyścigu do prezydenckiego urzędu, by tym razem, pięć lat po pomarańczowej rewolucji, na pewno nie przegrać

Publikacja: 16.01.2010 14:00

Władimir Putin prawi dziś komplementy Julii Tymoszenko, nie tak dawno wyklinanej przez Moskwę

Władimir Putin prawi dziś komplementy Julii Tymoszenko, nie tak dawno wyklinanej przez Moskwę

Foto: AP

[wyimek][link=http://www.rp.pl/temat/55273.html" "target=_blank]Raport "Wybory na Ukrainie"[/link][/wyimek]

Wiktor Janukowycz – lider Partii Regionów, ekspremier i konkurent Wiktora Juszczenki w wyborach sprzed pięciu lat – tradycyjnie przedstawiany jest jako prorosyjski. Wydawałoby się – idealny dla Rosjan kandydat na prezydenta Ukrainy. Lepiej mówi po rosyjsku niż po ukraińsku, deklaruje chęć zbliżenia z Rosją, nie przejawia entuzjazmu ani wobec NATO, ani wobec Unii Europejskiej. Ma jednak silną konkurentkę, premier Julię Tymoszenko, bohaterkę pomarańczowej rewolucji. I oto Kreml postanowił zapomnieć o urazach wobec żelaznej Julii. Bo współpraca z nią może mu przynieść znaczące korzyści.

Jeszcze pięć lat temu Julia Tymoszenko była poszukiwana międzynarodowym listem gończym wystawionym przez rosyjski sąd wojskowy. Oskarżono ją o korumpowanie wysoko postawionych pracowników rosyjskiego Ministerstwa Obrony w latach 90., gdy jako szefowa Zjednoczonych Systemów Energetycznych Ukrainy pośredniczyła w handlu rosyjskim gazem. Tymoszenko miała wręczać łapówki w zamian za zawyżenie cen wyposażenia rosyjskich Sił Zbrojnych, które dostarczała jej firma. Z tego też powodu miała być umieszczona na liście poszukiwanych przez Interpol. Dziś Putin prawi szefowej ukraińskiego rządu same komplementy. – Praca z rządem Tymoszenko jest naprawdę komfortowa. Podczas naszej współpracy stosunki między Rosją i Ukrainą stały się głębsze i bardziej stabilne. To właśnie gabinet Tymoszenko wzmocnił ukraińską suwerenność – mówił niedawno.

W styczniu Europa z niepokojem czekała na powtórkę scenariusza z zakręceniem kurka z gazem. Tak było rok temu, gdy Gazprom wstrzymał dostawy, żądając od Ukrainy zapłaty miliardowych długów za odebrany surowiec i oskarżając Ukraińców o kradzież paliwa, przeznaczonego dla odbiorców europejskich. W efekcie Putin uzyskał to, czego chciał. W obecności jego i premier Tymoszenko ukraiński Naftohaz podpisał z Gazpromem dziesięcioletni kontrakt na dostawy gazu. Jego warunki są niesłychanie trudne dla Kijowa. Ukraina bowiem w każdej chwili może zostać pozbawiona kontroli nad systemem gazociągów.

– Największym zagrożeniem są wysokie sankcje za niedotrzymanie umowy. Kontrola nad gazociągami może być przekazana jako rekompensata za nieuiszczenie należności za nieodebrany gaz. Bardzo korzystne dla rosyjskiego Gazpromu było też ustalenie dotyczące stawek za tranzyt surowca przez terytorium naszego kraju do Europy. Ukraina nie może ich zmienić bez porozumienia z Rosją – mówi Mychajło Honczar, ekspert ds. bezpieczeństwa energetycznego Centrum NOMOS w Sewastopolu.

Pani premier zachowała się po myśli Moskwy – i scenariusz z zakręceniem kurka w tym roku już się nie powtórzył. I niekoniecznie dlatego, że Ukraina w terminie płaciła za gaz. Według ekspertów Kreml nie chciał zaszkodzić ukraińskiej premier. Kłopoty z gazem uderzyłyby wprost w rząd w Kijowie. Opozycja miałaby wielkie pole do popisu, strasząc zimnymi kaloryferami, nieczynnymi kuchenkami i w ogóle katastrofą gospodarczą. Paradoksalnie: ta opozycja to właśnie prorosyjski Wiktor Janukowycz.

[srodtytul]Rozbić obóz pomarańczowych[/srodtytul]

Oczywiście: Janukowycz na pewno bliższy jest sercu i Putina, i Miedwiediewa, i przeciętnego Rosjanina. Tak, jak wschód Ukrainy bliższy jest Rosji niż centrum, a zwłaszcza zachód. Ale w polityce sentymenty się nie liczą. Pani Julia jest dla Moskwy szczególnie atrakcyjna, bo jej zwycięstwo dzięki rosyjskiemu poparciu może ostatecznie rozbić obóz pomarańczowych. Największym przegranym byłby główny zwolennik „europejskiego wyboru Ukrainy” Wiktor Juszczenko. Jeśli istnieją jakiekolwiek szanse na porozumienie Juszczenko – Tymoszenko, to zwycięstwo żelaznej Julii pogrzebałoby je ostatecznie. Dawni pomarańczowi pogubiliby się w sporach, czy ideały sprzed pięciu lat dzięki Julii Tymoszenko zwyciężyły, czy też zostały przez nią zaprzepaszczone.

Zresztą układów Moskwy z ukraińską premier nie można traktować wyłącznie jako rosyjskiej intrygi. To także efekt jej własnych działań. Przekonany jest o tym lider Rosyjskiej Wspólnoty na Ukrainie Konstantin Szurow. – W zabiegach tych mieli ją wspierać były sekretarz Rady Bezpieczenstwa i Obrony Narodowej Ukrainy Witalij Hajduk, a także szef administracji byłego prezydenta Leonida Kuczmy Wiktor Medwedczuk – twierdzi Szurow. I dodaje. – Hajduk miał pomagać Tymoszenko w sprawach dostaw rosyjskiego gazu, a Medwedczuk w kreowaniu politycznej i finansowej strategii wobec Kremla. Według ukraińskiej prasy Putin jest nawet chrzestnym ojcem córki Medwedczuka. Tymoszenko gra i w dodatku ma w ręku dwie talie kart.

To jednak oznacza, że Moskwa musi uważać, by nie została przez żelazną Julię ograna. – Rosja, stawiając na Tymoszenko, będzie chciała czegoś w zamian. Jeśli Tymoszenko obieca Rosjanom preferencje przy prywatyzacji strategicznych ukraińskich przedsiębiorstw, należy pamiętać, że prawie wszystko już jest sprzedane. Poza małym wyjątkiem. Nadal trwa walka o chemiczny zakład przyportowy w Odessie (OPZ), który zbudował wiele lat temu amerykański milioner Armand Hammer, współpracujący jeszcze z rządem Lenina – podkreśla Szurow.

OPZ jest drugim na Ukrainie producentem amoniaku oraz trzecim największym producentem nawozów azotowych. Posiada największy na Ukrainie terminal przeładunkowy nawozów z krajów ZSRR. We wrześniu zeszłego roku Juszczenko podpisał dekret wstrzymujący jego prywatyzację. Prezydent tłumaczył, że nie można sprzedawać firmy o strategicznym znaczeniu dla gospodarki oraz bezpieczeństwa państwa. Tymoszenko to zignorowała, ale prywatyzacja nie poszła po jej myśli: nieoczekiwanie przetarg wygrała firma Nortima, związana z przeciwnikiem żelaznej Julii, miliarderem Ihorem Kołomojskim. Sprawa utknęła w sądzie.

[srodtytul]Wentyl bezpieczeństwa[/srodtytul]

Julia Tymoszenko może jednak przegrać te wybory. I dlatego Rosja wcale nie wycofuje swego poparcia dla Janukowycza. Więcej: wysyła sprzeczne sygnały. – Powszechnie wiadomo, że gdy obóz premiera Putina stawia na Tymoszenko, to otoczenie prezydenta Dmitrija Miedwiediewa na Janukowycza – analizuje Wołodymyr Fesenko, szef Instytutu Badań Politycznych w Kijowie. Czy jednak tak jest w rzeczywistości? Być może Rosjanie specjalnie prowadzą taką grę – równoczesne wsparcie dla obu głównych kandydatów.

– Dziś faworytem numer 1 wśród kandydatów na następcę Juszczenki jest Tymoszenko. Nie oznacza to jednak, że decyzja ostatecznie zapadła

– twierdzi Mychajło Honczar. Stanowisko Rosji może zmienić się na przykład podczas drugiej tury wyborów. Jeśli okaże się, że jednak wygra Janukowycz, postawi właśnie na niego. I co więcej: będzie twierdzić, że popierała go zawsze.

Zresztą dla władz na Kremlu nie jest ważne, kto wygra, lecz ile na tym zyska Rosja. Zestaw rosyjskich żądań wobec ukraińskich przywódców pozostaje bez zmian: lojalność polityczna oraz zgoda na integrację gospodarczą. W tym również odzyskanie kontroli nad ukraińskimi gazociągami i energetyką jądrową, a także integracja z najrozmaitszymi strukturami z udziałem Białorusi i Kazachstanu, typu Unia Celna czy Wspólna Przestrzeń Gospodarcza. Czy jednak taka lojalność byłaby korzystna dla Ukrainy?

– Nasi liderzy powinni pamiętać: bez względu na polityczną i ekonomiczną lojalność prezydenta Białorusi Łukaszenki wobec Rosji problemów i spięć między tymi oboma krajami nie ubywa – podkreśla Mychajło Honczar.

Ale za wsparcie ze strony Moskwy płacić trzeba. O ile Juszczenko nie jest Rosjanom nic winien, o tyle Tymoszenko i Janukowycz, jeśli wygrają, będą mieli niemałe długi do spłacenia.

[srodtytul]Czego chce Rosja[/srodtytul]

Z rosyjskiego punktu widzenia kluczowe jest zablokowanie ukraińskiego dążenia do integracji ze strukturami europejskimi. Janukowycz prezentuje punkt widzenia korzystniejszy dla Kremla, zapowiadając np. referendum w sprawie zbliżenia z NATO. Przy braku wsparcia rządu dla integracji z sojuszem takie referendum zwolennicy NATO oczywiście przegrają. Tymczasem Tymoszenko oficjalnie popiera ukraińskie członkostwo w sojuszu. – Polityka to sztuka tego, co możliwe. Pani premier zwraca się do każdego, komu – jej zdaniem – może sprzedać swoje usługi. W zamian za wsparcie polityczne, a zwłaszcza finansowe, ponieważ nie ma zbyt dużo pieniędzy

– stwierdza Szurow. Żelazna Julia publicznie oświadczyła też, że system ukraińskich gazociągów pozostanie własnością Ukrainy, co musiało być niemiłe dla Rosji.

– Moskwie zależy nie tylko na korzyściach gospodarczych, ale także na ekspansji duchowej i informacyjnej. Chodzi o wdrożenie szczegółowego programu rosyjskiego rządu, wielu zabiegów skierowanych na obronę rosyjskiej telewizji, gazet i książek. Zakładający wsparcie dla rosyjskich obywateli, obronę ich języka i praw – zaznacza Konstantin Szurow.

To byłoby zapewne do przyjęcia dla Janukowycza, choć ostatnio zasugerował, że może nie chcieć nadania rosyjskiemu statusu języka państwowego – twierdzi, że wystarczą międzynarodowe regulacje w sprawie języków regionalnych. O wiele większy kłopot ze spełnieniem takich żądań miałaby pani Tymoszenko.

Ważną kwestią pozostaje też sprawa stacjonowania na Krymie rosyjskiej Floty Czarnomorskiej. Ważność 20-letniej umowy, korzystnej dla Rosjan (płacą za dzierżawę ziemi 97 milionów dolarów rocznie, podczas gdy cena rynkowa takiej dzierżawy sięga kilku miliardów dolarów) kończy się w 2017 roku. Juszczenko wielokrotnie mówił, że umowa nie zostanie przedłużona. Julia Tymoszenko dyskretnie milczy. Według ekspertów może to oznaczać, że złożyła Moskwie obietnicę przedłużenia umowy. Jak pisał rosyjski „Kommiersant”, Tymoszenko miała zapewniać o tym Putina choćby podczas spotkania w miejscowości Nowo-Ogariewo 20 lutego 2008 roku. Miała także obiecać, że za jej prezydentury Ukraina nie będzie starała się o członkostwo w NATO. W miniony czwartek w wywiadzie dla telewizji France24 Julia Tymoszenko potwierdziła: po jej „zwycięstwie w wyborach prezydenckich o wejściu Ukrainy do NATO Ukraińcy zdecydują w referendum”. Pomysł ten od lat forsuje Janukowycz.

Zdaniem Dmitrija Babicza, publicysty miesięcznika „Russia Profile” i agencji RIA Nowosti, Rosjan zadowoli każdy prezydent z wyjątkiem Wiktora Juszczenki. – Ale współpraca Moskwy czy to z Julią Tymoszenko, czy też z Wiktorem Janukowyczem nie będzie łatwa – uważa. – Zachód się mylił, tkwiąc w przekonaniu, że Janukowycz czy jego patron polityczny, eksprezydent Leonid Kuczma, byli ulegli wobec Moskwy. Oni prowadzili podwójną grę, sprytnie broniąc interesów ukraińskiego, a nie rosyjskiego biznesu. Podobnie zachowa się Tymoszenko – stwierdza Babicz.

[srodtytul]Drogi wpływu[/srodtytul]

I dlatego też, niezależnie od wyniku wyborów, Moskwa będzie dalej stosowała rozmaite środki dla podporządkowania sobie Ukrainy, działając na szeroką skalę i nierzadko niestandardowo.

Rosjanie wspierają głównie środowiska i ugrupowania, które są im bliskie z naturalnych powodów. Choćby na Krymie, gdzie żyje bardzo wielu Rosjan. Rosyjscy politycy z Krymu dowodzą, że powinien „wrócić do Rosji”. Organizują akcje antynatowskie i wymierzone w prawdziwych lub wyimaginowanych ukraińskich nacjonalistów, demonstracyjnie popierają obecność rosyjskiej Floty Czarnomorskiej w Sewastopolu.

Wygodnym narzędziem dla Moskwy jest też Ukraiński Kościół Prawosławny, podporządkowany patriarchatowi moskiewskiemu (jeden z trzech odłamów ukraińskiej Cerkwi). Patriarcha Wołodymyr oficjalnie poparł Janukowycza, a za nim poparcie dla lidera Partii Regionów głoszą księża prawosławni na całej Ukrainie. Na zachodzie kraju dominują co prawda grekokatolicy, ale jest silny prawosławny region w okolicach Poczajowa i słynnej Ławry Poczajowskiej – i tam też prowadzona jest agitacja.

Zarazem Rosja wspiera zapewne i... ukraińskich nacjonalistów. – Skrajnie nacjonalistyczna partia Swoboda to ugrupowanie działające za moskiewskie pieniądze, projekt wymyślony na Kremlu – twierdzi pragnący zachować anonimowość lwowski polityk. Pod własnym nazwiskiem nikt nie chce tego powiedzieć, ale bez ujawniania tożsamości – kilku znaczących polityków i komentatorów. – Swoboda znana jest głównie z akcji antypolskich. A przecież Polska nie stanowi zagrożenia dla Ukrainy i nie usiłuje ingerować w nasze sprawy wewnętrzne – dowodzi kijowski politolog. Czy tak jest naprawdę, trudno powiedzieć.

Moskwa ma też inne środki: rosyjskie gazety, którym do tytułów dodano słowo „Ukraina” i udają ukraińskie (jak „Kommiersant Ukraina” czy „Komsomolskaja Prawda Ukraina”), media elektroniczne, książki; rosyjscy specjaliści od wizerunku, tzw. politechnolodzy, doradzają ukraińskim politykom. To są ogromne siły. Pięć lat temu, podczas pomarańczowej rewolucji, okazały się nieskuteczne. Teraz Rosja zrobi wszystko, aby wykazać, że może być inaczej.

[wyimek][link=http://www.rp.pl/temat/55273.html" "target=_blank]Raport "Wybory na Ukrainie"[/link][/wyimek]

Wiktor Janukowycz – lider Partii Regionów, ekspremier i konkurent Wiktora Juszczenki w wyborach sprzed pięciu lat – tradycyjnie przedstawiany jest jako prorosyjski. Wydawałoby się – idealny dla Rosjan kandydat na prezydenta Ukrainy. Lepiej mówi po rosyjsku niż po ukraińsku, deklaruje chęć zbliżenia z Rosją, nie przejawia entuzjazmu ani wobec NATO, ani wobec Unii Europejskiej. Ma jednak silną konkurentkę, premier Julię Tymoszenko, bohaterkę pomarańczowej rewolucji. I oto Kreml postanowił zapomnieć o urazach wobec żelaznej Julii. Bo współpraca z nią może mu przynieść znaczące korzyści.

Pozostało 95% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1013
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1011
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1010
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1009
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Świat
Yi Peng 3 wykonał "zadziwiający manewr". Dziesięć dni później uszkodzony został podmorski kabel
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska