[wyimek][link=http://www.rp.pl/temat/55273.html" "target=_blank]Raport "Wybory na Ukrainie"[/link][/wyimek]
Wiktor Janukowycz – lider Partii Regionów, ekspremier i konkurent Wiktora Juszczenki w wyborach sprzed pięciu lat – tradycyjnie przedstawiany jest jako prorosyjski. Wydawałoby się – idealny dla Rosjan kandydat na prezydenta Ukrainy. Lepiej mówi po rosyjsku niż po ukraińsku, deklaruje chęć zbliżenia z Rosją, nie przejawia entuzjazmu ani wobec NATO, ani wobec Unii Europejskiej. Ma jednak silną konkurentkę, premier Julię Tymoszenko, bohaterkę pomarańczowej rewolucji. I oto Kreml postanowił zapomnieć o urazach wobec żelaznej Julii. Bo współpraca z nią może mu przynieść znaczące korzyści.
Jeszcze pięć lat temu Julia Tymoszenko była poszukiwana międzynarodowym listem gończym wystawionym przez rosyjski sąd wojskowy. Oskarżono ją o korumpowanie wysoko postawionych pracowników rosyjskiego Ministerstwa Obrony w latach 90., gdy jako szefowa Zjednoczonych Systemów Energetycznych Ukrainy pośredniczyła w handlu rosyjskim gazem. Tymoszenko miała wręczać łapówki w zamian za zawyżenie cen wyposażenia rosyjskich Sił Zbrojnych, które dostarczała jej firma. Z tego też powodu miała być umieszczona na liście poszukiwanych przez Interpol. Dziś Putin prawi szefowej ukraińskiego rządu same komplementy. – Praca z rządem Tymoszenko jest naprawdę komfortowa. Podczas naszej współpracy stosunki między Rosją i Ukrainą stały się głębsze i bardziej stabilne. To właśnie gabinet Tymoszenko wzmocnił ukraińską suwerenność – mówił niedawno.
W styczniu Europa z niepokojem czekała na powtórkę scenariusza z zakręceniem kurka z gazem. Tak było rok temu, gdy Gazprom wstrzymał dostawy, żądając od Ukrainy zapłaty miliardowych długów za odebrany surowiec i oskarżając Ukraińców o kradzież paliwa, przeznaczonego dla odbiorców europejskich. W efekcie Putin uzyskał to, czego chciał. W obecności jego i premier Tymoszenko ukraiński Naftohaz podpisał z Gazpromem dziesięcioletni kontrakt na dostawy gazu. Jego warunki są niesłychanie trudne dla Kijowa. Ukraina bowiem w każdej chwili może zostać pozbawiona kontroli nad systemem gazociągów.
– Największym zagrożeniem są wysokie sankcje za niedotrzymanie umowy. Kontrola nad gazociągami może być przekazana jako rekompensata za nieuiszczenie należności za nieodebrany gaz. Bardzo korzystne dla rosyjskiego Gazpromu było też ustalenie dotyczące stawek za tranzyt surowca przez terytorium naszego kraju do Europy. Ukraina nie może ich zmienić bez porozumienia z Rosją – mówi Mychajło Honczar, ekspert ds. bezpieczeństwa energetycznego Centrum NOMOS w Sewastopolu.