Korespondencja z Waszyngtonu
Do jednej z największych w historii cyberkradzieży doszło w marcu. Pentagon dopiero teraz ujawnił tę informację. Wiadomo, że hakerom udało się włamać do firmy projektującej systemy uzbrojenia dla amerykańskiej armii. Zastępca sekretarza obrony William Lynn nie chciał jednak zdradzić nazwy okradzionej firmy ani tego, kto konkretnie stał za atakiem.
Wśród skradzionych danych były m.in. „prozaiczne informacje, takie jak specyfikacje dotyczące małych części czołgów, samolotów i okrętów podwodnych". Duża część z nich dotyczyła jednak najbardziej wrażliwych systemów bezpieczeństwa USA, w tym awioniki, systemów obserwacji i protokołów zabezpieczeń sieciowych.
Według amerykańskich mediów hakerzy ukradli m.in. plany wojen w Iraku i Afganistanie, tajne informacje dotyczące amerykańskich satelitów, dane nowego myśliwca, szczegóły dotyczące systemu informacji w Pentagonie, a także informacje o dronach. I chociaż Lynn nie chciał mówić o szczegółach, to powiedział, że w wyniku ataku systemy zbrojeniowe będą musiały zostać przynajmniej częściowo przeprojektowane. – Bardzo martwi nas fakt, że w ciągu ostatniej dekady zagraniczni hakerzy ukradli terabajty danych z sieci komputerowych firm z sektora obronnego – stwierdził zastępca szefa Pentagonu.
– To był z pewnością jeden z największych znanych i ujawnionych ataków. Najbardziej przerażające jest to, że nie wiemy, czy nie doszło do podobnych cyberataków, o których Pentagon jeszcze nie ma pojęcia – mówi „Rz" Paul Rosenzweig, ekspert waszyngtońskiej Fundacji Heritage i założyciel Red Branch Consulting.