W Chinach działał do tej pory jeden z najbardziej restrykcyjnych systemów kontroli Internetu. Cenzura nie radziła sobie jednak z serwisami społecznościowymi i mikroblogami, w których kwitła wolność słowa.
Chińskie władze wyraźnie to odczuły po czerwcowej katastrofie pociągu szybkich kolei, w której zginęło 35 osób. Internauci nie pozostawili na urzędnikach suchej nitki za to, że próbowali ukrywać przyczyny katastrofy i bagatelizowali jej rozmiary. Wzburzenie było tak wielkie, że temat w końcu podjęły główne media. Takich przypadków było więcej. Komunistów rozsierdziła też krążąca w sieci informacja o śmierci 85-letniego byłego prezydenta Janga Zemina.
Komunistyczna Partia Chin ogłosiła więc, że „należy wzmocnić kontrolę nad serwisami społecznościowymi i narzędziami umożliwiającymi natychmiastową komunikację, by uporządkować rozprzestrzenianie informacji". Propagowanie plotek będzie karane. Polecenie zostało opublikowane w oficjalnej rządowej gazecie, co oznacza, że władze traktują je niezwykle poważnie.
Reżim się boi, że niezadowolenie przeniesie się z Internetu na ulice
W liczących 1,4 mld mieszkańców Chinach, gdzie jest prawie 500 mln użytkowników Internetu, obowiązuje system cenzury o nazwie Złota Tarcza, znany też jako Wielki Chiński Mur Ogniowy. Polega on na blokowaniu wpisanych do wyszukiwarek haseł, takich jak demokracja, prawa człowieka, opozycja czy dalajlama. Zablokowany jest też dostęp do zachodnich serwisów informacyjnych. Z powodu sporu o cenzurę w 2010 roku z Chin wycofała się firma Google.