Jak informuje agencja Biełapan, milicjanci z Rejonowego Wydziału Spraw Wewnętrznych w Jelsku, w pobliżu którego odnaleziono Ukrainki, nie znaleźli dowodów, że aktywistki zostały porwane.

Rzecznik prasowy homelskiego Zarządu Spraw Wewnętrznych, któremu podlega placówka w Jelsku poinformował, że milicja z internetu dowiedziała się o porwaniu kobiet, które na końcu odnalazły się we wsi Bieki. Na miejsce udała się grupa milicji – aktywistki przesłuchano. Jednak zdaniem urzędnika, nie złożyły one zawiadomienia o przestępstwie. Obdukcja również nie wykazała uszkodzeń ciała. - Materiałów potwierdzających słowa Ukrainek nie zdobyto, odstąpiono zatem od wszczynania sprawy karnej - dodał.

19 grudnia trzy aktywistki ukraińskiej grupy kobiecej Femen: Inna Szewczenko, Oksana Szaczko i Aleksandra Niemczinowa obnażyły się przed siedzibą KGB w Mińsku, trzymając w rękach plakaty wspierające więźniów politycznych na Białorusi. Protest odbył się w rocznicę rozbicia opozycyjnej demonstracji przeciwko sfałszowaniu wyborów prezydenckich. Po zakończeniu protestu kobietom udało się oddalić z miejsca zdarzenia, jednak wieczorem na dworcu autobusowym zostały zatrzymane przez nieznanych mężczyzn, którzy następnie wywieźli je do lasu znajdującego się przy granicy z Ukrainą, prawie 300 km od Mińska. Według ich relacji zostały tam bite, grożono im śmiercią, polano łatwopalną substancją. Następnie kobiety zostały puszczone wolno i same dotarły do wsi Bieki. Do domu wróciły w towarzystwie ukraińskiego konsula.