Grecja przeznaczyła na obronę w roku ubiegłym 4,6 mld euro, czyli 2,1 proc. PKB. Dwa lata temu było to 3 proc. PKB i wyższe wydatki na obronę wśród członków NATO miały jedynie USA. Ubiegłoroczne wydatki są i tak powyżej średniej NATO, która wynosiła 1,6 proc. Polska wydała nieco więcej, bo 1,95 proc. Ale żadne z państw NATO nie ma takich problemów jak Grecja.
Grecki rząd zastanawia się, jak przekształcić armię w przechowalnię dla bezrobotnych
Jak obliczył francuski generał Jean-Vincent Brisset, całkowity koszt utrzymania jednego żołnierza, uwzględniając w tym również koszt zakupu sprzętu, wynosił w Grecji przed kryzysem 60 tys. dol. rocznie. Dla porównania we Francji było to 150 tys. dol. – Grecja ma problem z Turcją i tego argumentu używa się często w Atenach, uzasadniając konieczność ciągłego dozbrajania armii – tłumaczy „Rz" gen. Brisset. Jest też przekonany, że armia utrzymująca silne więzi z greckim Kościołem prawosławnym i posiadająca mocne oparcie w społeczeństwie jest w stanie uniknąć dalszych cięć. Potwierdzeniem tych słów jest oświadczenie szefa greckiego resortu obrony, że era cięć w armii należy do przeszłości.
Tak więc nadal rekruci z biednych rodzin mogą liczyć na miesięczną zapomogę w wysokości 100 euro, niewiele mniej otrzymują rekruci, których rodzice są od dłuższego czasu bezrobotni. Pomocą objętych jest wiele innych kategorii żołnierzy. Mimo kryzysu na dodatkową opiekę zdrowotną będą mogli też liczyć członkowie sił zbrojnych stacjonujący na wyspach Morza Egejskiego w pobliżu granicy z Turcją. O oszczędnościach w tych sprawach nikt nie myśli. Minister obrony przypomina, że pensje wojskowych uległy w ostatnich latach zmniejszeniu o 37 proc. i to powinno wystarczyć.
– Istnieje nadal wiele pozycji w budżecie ministerstwa obrony, gdzie można dokonać dalszych cięć. Przede wszystkim ograniczyć wydatki na nowy sprzęt – mówi George Tzogopoulos.
Grecja dozbroiła się w ostatnich latach po zęby. W Niemczech zakupiono cztery okręty podwodne za prawie 3 mld euro, zamówiono 60 myśliwców Eurofighter za 3,9 mld, a na francuskie okręty przeznaczono około 4 mld euro. Wszystkich tych kontraktów nie da się obecnie zrealizować, ale nadal nie wiadomo, jak się z nich wyplątać. Jak pisał niedawno tygodnik „Die Zeit", kanclerz Angela Merkel i ówczesny prezydent Francji Nicolas Sarkozy mieli jeszcze w październiku ubiegłego roku nalegać, aby rząd w Atenach wywiązał się z kontraktów zbrojeniowych. Wielu ekspertów jest zdania, że Grecja może pozwolić sobie na takie zakupy. – Grecja jest członkiem NATO i UE i nie musi liczyć wyłącznie na siebie w dziedzinie obronności – mówi „Rz" gen. Bogusław Pacek, doradca szefa MON.