Referendum ma się odbyć, jeśli konserwatyści zwyciężą w najbliższych wyborach parlamentarnych. „Sądzę, że wystąpienie z UE nie leży w interesie Wielkiej Brytanii, uważam jednak, że nadchodzi czas, by na nowo uregulować stosunki z Europą, i że nowy układ będzie wymagał społecznej aprobaty" – powiedział brytyjski premier w wywiadzie dla BBC.
Podkreślił, że najbliższa sposobność do nowych regulacji nadarzy się po wyborach parlamentarnych, czyli w 2015 roku. Cameron zaznaczył, że 17 państw, które są członkami strefy euro, będzie coraz bardziej zacieśniać integrację i współpracę gospodarczą, co dla Wielkiej Brytanii stanowić ma „okazję do zmiany stosunku do Europy".
Cameron od dawna znajduje się pod presją eurosceptycznego skrzydła w swojej własnej partii. Gdy w ubiegłym roku w Izbie Gmin odbyło się głosowanie nad przeprowadzeniem referendum, ponad 80 konserwatywnych posłów złamało dyscyplinę partyjną i poparło projekt przeprowadzenia go.
W czerwcu tego roku, gdy premier zasugerował, że referendum w najbliższych latach się nie odbędzie, naraził się na krytykę posłów własnej partii i dużej części elektoratu. Cameron musi więc lawirować między posłami własnego ugrupowania a koalicjantem proeuropejskimi Liberalnymi Demokratami.
John Baron, konserwatywny poseł do Izby Gmin, wystosował niedawno apel o zorganizowanie referendum, pod którym podpisało się ponad 100 posłów Partii Konserwatywnej. Baron organizuje teraz parlamentarną grupę zwolenników plebiscytu, która ma wywierać presję na premiera.