Powraca pan do pomysłu preferowania zakupów w polskim przemyśle
obronnym, tyle że w wielu dziedzinach jest to niemożliwe, bo polski przemysł
nie dysponuje odpowiednimi technologiami. Mam wrażenie, że to jest hasło pod
publiczkę.
Nie. Proszę zwrócić uwagę, ile zmieniło się pozytywnie za rządów Prawa i Sprawiedliwości. Potencjał polskiego przemysłu zbrojeniowego był bardzo ograniczony, a teraz jest dużo większy. Stawia mi się zarzut, że zdecydowałem o pozyskaniu koreańskich armatohaubic K9. Jaki był na początku moich rządów potencjał produkcyjny Krabów? Bardzo niski, około 20 sztuk rocznie. Teraz jest już wyższy. A to dlatego, że doprowadziłem do podpisania kontraktu z Ukrainą na ich produkcję. To był największy w historii kontrakt eksportowy polskiego przemysłu zbrojeniowego. W ten sposób wzmocniłem potencjał produkcyjny Huty Stalowa Wola, ale jednocześnie zadbałem o wypełnienie luki w sprzęcie wojskowym w Wojsku Polskim.
FA-50 to maszyny szkolno-bojowe, one umożliwiają w krótkim czasie przeszkolenie pilotów na samoloty F-16.
Mariusz Błaszczak, przewodniczący klubu parlamentarnego PiS
Zarzut był taki, że finalizował
pan umowy na zakup koreańskich armatohaubic w grudniu 2023 r., tuż przed
zmianą rządu. Wspomina pan, że chciałby powrócić do idei repolonizacji sprzętu
wojskowego. Czy chodzi o wdrożenie produkcji polskiej wersji czołgu koreańskiego
K2?
Zarzut, że finalizowałem umowy pod koniec 2023 r. traktuję jako zasługę, jedno z moich osiągnięć, bowiem w krótkim czasie doprowadziłem do zwiększenia siły polskiego wojska. Kontrakty z Koreą służyły temu, żeby wypełnić lukę i stworzyć warunki, aby Wojsko Polskie mogło się rozwijać. Dlaczego Korea Południowa? Bowiem sprzęt koreański jest kompatybilny ze sprzętem amerykańskim. Chociażby samoloty FA-50 zostały zaprojektowane przez Lockheed Martin. Otrzymałem raporty polskich pilotów, którzy latali na FA-50, z których wynikało, że tylko kilka godzin szkolenia umiejętności dzieli ich od możliwości pilotowania F-16. Moim celem było wówczas jak najszybsze zastąpienie postsowieckiego sprzętu. Jest moim osiągnięciem, że w rekordowo krótkim czasie uzupełniłem braki w samolotach, po tym, jak Polska przekazała Ukrainie Migi-29.
Nie bez znaczenia było i to, że Koreańczycy byli zainteresowani wejściem na rynek europejski ze swoimi produktami, ale też byli gotowi na współpracę z polskim przemysłem zbrojeniowym. Stąd pomysł zbudowania fabryki czołgów w Poznaniu. Zaawansowanej, na zasadzie B2B, nie na zasadzie offsetu, bo offset generalnie nie zawsze się sprawdza. Boleję nad tym, że nie doszło do tej współpracy, uważam to za jedno z zaniechań obecnego rządu.
Nie żałuje pan zatem podpisania
kontraktu na samoloty koreańskie FA-50? Najpoważniejsze zarzuty przedstawicieli
tego rządu były takie, że nie były one uzbrojone, piloci nie byli wyszkoleni,
nie było też odpowiedniej infrastruktury.
Nie. Uważam, że jest to jedno z moich osiągnięć zawodowych. Opierałem się na opiniach polskich pilotów, którzy do dzisiaj są w czynnej służbie, chociażby Inspektora Sił Powietrznych generała Ireneusza Nowaka. Zabrałem generała w delegację do Korei Południowej, poprosiłem, żeby sam sprawdził, ocenił FA-50 i ta opinia była jak najbardziej pozytywna. FA-50 to maszyny szkolno-bojowe, które umożliwiają w krótkim czasie przeszkolenie pilotów na samoloty F-16.