Po latach starań rosną szanse na wypłatę zaległych świadczeń dla tysięcy pracowników gett żydowskich z czasów nazistowskich. Chodzi o zatrudnionych w gettach, którzy nie wykonywali tam pracy niewolniczej, lecz podejmowali zatrudnienie dobrowolnie. Takich osób były tysiące i przez dziesiątki lat nie obejmowały ich programy odszkodowawcze rządu RFN. Mają prawo do świadczeń emerytalnych, ale otrzymują je zaledwie niektórzy z poszkodowanych w wysokości 200 euro miesięcznie i to dopiero od 2005 roku.
– Jeżeli cała ta sprawa nie zostanie rozwiązana do przyszłorocznych wyborów parlamentarnych, złożymy pozew w sądach amerykańskich – zapewnia Simona Reppenhagen, berlińska adwokat reprezentująca interesy 3 tys. pokrzywdzonych. Przygotowuje skargę przeciwko instytucji odpowiedzialnej w Niemczech za wypłatę państwowych emerytur (Deutsche Rentenversicherung), która niezwykle opieszale rozpatruje wnioski pokrzywdzonych, powołując się na brak precyzyjnych ustaleń ustawowych.
ok. 50 mld euro to równowartość odszkodowań wypłaconych w okresie powojennym ofiarom hitlerowskich prześladowań
To ma się jednak wkrótce zmienić, czego domagają się partie opozycyjne w Bundestagu. Ich zdaniem emerytury dla byłych pracowników gett powinny być wypłacane od 1997 roku. Wtedy to zapadło orzeczenie sądu uznającego za zasadne roszczenia jednego z byłych pracowników zatrudnionego w getcie w Łodzi. To był początek. Pięć lat później uchwalona została odpowiednia ustawa Bundestagu, lecz na tyle nieprecyzyjna, że umożliwiała urzędom emerytalnym dowolność w traktowaniu wnioskodawców. Także niemieckim sądom, które wydawały masowo orzeczenia niekorzystne dla poszkodowanych.
Dopiero w 2009 roku Federalny Sąd Socjalny dokonał wykładni przepisów, co sprawiło, że zaczęto wypłacać świadczenia sięgające cztery lata wstecz, a więc od 2005 roku. Przeanalizowano też 50 tys. wniosków, z których pozytywnie rozpatrzono połowę. Równocześnie jednak wpłynęło dalszych 23 tys. wniosków.