Opublikowany właśnie w Norwegii raport  o piractwie sieciowym konstatuje dramatyczny spadek liczby nielegalnego kopiowania utworów muzycznych. Ocenia się, że o ile w 2008 roku nielegalnie skopiowanych zostało 1,2 miliardów piosenek, to w roku ubiegłym już jedynie 210 milionów. W przypadku filmów spadek nie jest tak spektakularny, ale jest znaczny. Cytując fragmenty raportu  dziennik "Aftenposten" zwraca uwagę, że spadek liczby kradzieży wartości intelektualnych w sieci nie ma nic wspólnego z dyskusją o nowych regulacjach prawnych zaostrzających sankcje za nielegalne działania w sieci. Odpowiednia ustawa weszła w życie z początkiem lipca podczas, gdy spadek zainteresowania  nielegalnymi kopiami w sieci obserwowany jest od dłuższego czasu.

Przyczyna jest prosta. W Skandynawii zdobyły znacznie wcześniej popularność usługi oferowane przez Spotify czy Netflix umożliwiające legalny dostęp do utworów muzycznych, czy filmów. Po wniesieniu jednorazowej opłaty można w tych serwisach uzyskać dostęp do 20 milionów utworów muzycznych. Tym samym nielegalne lub półlegalne oferty tracą na atrakcyjności. Nie brak przy tym opinii, że zbliża się koniec piractwa sieciowego.

Sprawa nie jest jednak prosta. Legalne możliwości zapatrywania się za pośrednictwem Spotify czy Netflix są mocno ograniczone, gdyż usługi te są dostępne jedynie w niektórych krajach. Po drugie dochody z rozpowszechniania utworów tą drogą są dla branży filmowej czy muzycznej zbyt niskie i wielu twórców nie chce uczestniczyć tym systemie.

Dziennik "Sueddeutsche Zeitung " zwraca uwagę na jeszcze jedną przeszkodę w rozprzestrzenianiu się legalnych usług sieciowych. Jest nią dość powszechna praktyka  producentów seriali telewizyjnych. Tak na przykład popularny w USA serial powinien trafić do Europy dopiero po pewnym czasie. Za pośrednictwem takich dostawców jak Netflix musiałby być dostępny w czasie realnym.