Tak przynajmniej twierdzą amerykańskie media, powołując się na źródła wywiadowcze. W telekonferencji mieli brać udział przywódca Al-Kaidy Ajman az-Zawahiri oraz szefowie filii tej organizacji m.in. z Iraku, Synaju i Uzbekistanu oraz pakistańskich talibów i nigeryjskiej sekty Boko Haram. Centralną postacią telekonferencji był ponoć szef Al-Kaidy Półwyspu Arabskiego Nasir Wuhajszi. Zawahiri ogłosił go numerem dwa w organizacji i przekazał kontrolę nad Al-Kaidą na Bliskim Wschodzie i w północnej Afryce.
Podczas konferencji, którą opisują dwaj doświadczeni korespondenci amerykańskiego „Newsweeka", Zawahiri miał ponaglać Wuhajsziego do przeprowadzenia serii skoordynowanych zamachów. Nie jest jasne, jaki związek z tymi doniesieniami mają informacje podane we wtorek przez służby bezpieczeństwa Jemenu, że udało im się udaremnić zmasowany atak terrorystów – Al-Kaida chciała przejąć kontrolę nad kilkoma ważnymi ośrodkami eksportu ropy i gazu. Terroryści przebrani w mundury zamierzali zabić lub uprowadzić zagranicznych ekspertów (w styczniu wedle podobnego scenariusza islamiści przejęli kontrolę nad algierskim kompleksem gazowym, zabijając 37 cudzoziemców).
Bojownicy z Półwyspu Arabskiego to dziś główne skrzydło Al-Kaidy
Bez względu na to, ile w tych doniesieniach jest gry wywiadów, a ile prawdy, 36-letni Nasir al–Wuhajszi, niegdyś sekretarz Osamy bin Ladena, uznawany jest dziś za jednego z najniebezpieczniejszych ludzi na świecie. Wyszkolony w latach 90. w Afganistanie Jemeńczyk Al-Kaidę Półwyspu Arabskiego budował od siedmiu lat. Jego poglądy i filozofię najlepiej oddają słowa, jakie wygłosił w 2009 r., ogłaszając jej istnienie. Zapowiedział wtedy, że jego bojownicy nie będą jeździć do Afganistanu czy Iraku, a skoncentrują się na zabijaniu cudzoziemców w Jemenie.
W oświadczaniu, które trafiło do sieci, przekonywał, że „wszystkich najeźdźców należy zabijać przy użyciu wszelkich możliwych metod".