Podczas rozpoczynającego się w czwartek w Petersburgu szczytu przywódców G20 Władimir Putin zamierza przedstawić plan politycznego rozwiązania konfliktu syryjskiego. Miałby on zakładać „kompromis” między reżimem w Damaszku i opozycją, choć nie taki, który wymuszałby „natychmiastową” rezygnację samego Asada.
Zdaniem źródeł dyplomatycznych w Brukseli cytowanych przez dziennik „Le Figaro” Moskwa rozważa także przedstawienie dowodów użycia przez przeciwników syryjskiego dyktatora broni chemicznej. Miałoby do tego dojść wiosną tego roku w miejscowości Chan al Asal.
Niepewne głosowanie w Kongresie
– Moment podjęcia tej inicjatywy przez Rosję nie jest przypadkowy. Putin wykorzystuje czas, jaki mu dał Obama na wpłynięcie na przebieg debaty w Kongresie na temat interwencji w Syrii. A tu pozytywna decyzja kongresmenów wcale nie jest przesądzona – mówi „Rz” Didier Billon, ekspert Instytutu Stosunków Międzynarodowych i Strategicznych (IRIS) w Paryżu.
Dokładny rozkład sił w Kongresie nie jest znany, tym bardziej że Biały Dom dopiero rozpoczął serię spotkań z każdym z deputowanych, podczas których mają zostać zaprezentowane dowody użycia przez Asada broni chemicznej. Wiadomo jednak, że dominujący w Izbie Reprezentantów republikanie są przywiązani do idei nieangażowania się Ameryki w konflikty zagraniczne. Nawet grupa deputowanych wokół senatora Johna McCaina, zwolennika interwencji, może nie poprzeć Obamy, jeśli uzna, że uderzenie nie idzie zbyt daleko. Sceptyczne wobec interwencji jest także lewe skrzydło Partii Demokratycznej. Łącznie przeszło 200 członków Kongresu podpisało się pod listem domagającym się debaty na temat Syrii, której to inicjatywie ostatecznie uległ Obama.
Najbardziej ryzykowna decyzja Obamy
– Decydując się na wystąpienie o zgodę Kongresu, Obama podjął najbardziej ryzykowną decyzję swojej prezydentury. Jeśli głosowanie skończy się porażką, jego inicjatywa wyjdzie na idiotyczną, a pole manewru bardzo mu się zawęzi – ostrzega Mark Mardell, publicysta BBC.