Do incydentu doszło na początku tego miesiąca, ale dopiero w tym tygodniu wiadomość ta została upubliczniona. Dibrani we Francji mieszka od kilku lat. Jej rodzina, w tym pięcioro rodzeństwa, uciekła z Kosowa ze względu na dyskryminację spowodowaną ich romskim pochodzeniem.
Na początku października policja zatrzymała autobus, którym podróżowała Leonarda razem ze swoja klasą. Dziewczynka została zatrzymana przez funkcjonariuszy na oczach swoich koleżanek i kolegów. Jak opowiadała, podczas zatrzymania płakała i bała się, a przede wszystkim czuła się zawstydzona. - Moi przyjaciele pytali "Czy zabiłaś kogoś i dlatego policja Cię szuka?" - mówiła w wywiadzie dla The Associated Press.
Do Kosowa deportowana została także reszta rodziny Leonardy. Obecnie mieszkają oni w położonym na północy Kosowa mieście Mitrovica, zamieszkałym w większości przez Albańczyków. - Moim domem jest Francja. Nie mówię tym językiem, nikogo tutaj nie znam. Chciałabym po prostu wrócić do Francji i o wszystkim zapomnieć - mówi Leonarda Dibrani.
Do kontrowersyjnego zatrzymania doszło kilka tygodni po tym, jak lewicowy minister spraw wewnętrznych Manuel Valls powiedział, że „Romów należy odstawić na granicę, bo ich styl życia jest skrajnie odmienny od naszego". Wypowiedz ta wzbudziła wiele kontrowersji zarówno we Francji, jak i we władzach Unii Europejskiej.
Szkoła powinna dawać schronienie
Komentując zatrzymanie Leonardy oraz jej rodziny, minister tłumaczy, że w związku z odrzuceniem wniosku o azyl, nie mieli oni prawa dłużej przebywać we Francji. Jak podaje serwis Daily Reporter wcześniej rodzina kilkakrotnie odmówiła opuszczenia kraju, co miało zmusić władze do podjęcia zdecydowanych kroków.