Nie wiadomo tylko, jakie to będą wybory – prezydenckie czy parlamentarne. Zapis rozstrzygający tę sprawę w ostatniej chwili wykreślono z projektu konstytucji. Taki gest miał rozładować napięcia, ale tylko je zaognił.
Za doskonałą metaforę sytuacji w Egipcie służyć mogą niedzielne relacje tamtejszych stacji telewizyjnych, które transmitowały obrady 50-osobowej konstytuanty, punkt po punkcie głosującej 247 zapisów nowej ustawy zasadniczej. Te wzniosłe chwile przerywały jednak co kilka minut, pokazując – także na żywo – to, co działo się kilkaset metrów od miejsca obrad. Na kairskim placu Tahrir, uważanym za kolebkę egipskiej demokracji, niespodziewanie pojawiło się kilka tysięcy studentów. Równie szybko jak się tam pojawili, zostali rozpędzeni przy pomocy pałek i gazu łzawiącego przez funkcjonariuszy policji i służb bezpieczeństwa.
Egipt jest nie mniej podzielony niż latem, gdy armia pozbawiała władzy islamistów
Twierdzenia, że protestujący to zwolennicy Bractwa Muzułmańskiego czy wywodzącego się z jego szeregów byłego prezydenta Mohameda Mursiego, byłoby zbyt dużym uproszczeniem. Egipt jest dziś bowiem nie mniej spolaryzowany niż latem, gdy po masowych protestach władzę odebrano islamistom z Mursim na czele, a na scenę polityczną wkroczyła armia. Wówczas kraj dzielił się na zwolenników i przeciwników prezydenta oraz Bractwa. Dziś linii podziału nie da się już tak łatwo wytyczyć. Na niedzielnej demonstracji na Tahrir zjawili się zarówno zwolennicy Bractwa, jak i dawni przywódcy prodemokratycznej opozycji, która obaliła reżim Hosniego Mubaraka, a później Mursiego. Tym razem protestujących łączy strach przed rządami armii.
Ta deklaruje, że władzę chce oddać. Temu właśnie celowi podporządkowane ma być uchwalenie konstytucji, a potem rozpisanie wyborów – pierwszych w 90 dni od zatwierdzenia w referendum ustawy zasadniczej, kolejnych – w ciągu najdalej pół roku. I nowa konstytucja, rzeczywiście, wygląda obiecująco: gwarantowana jest w niej wolność obywateli na wielu płaszczyznach, a państwo zobowiązuje się być strażnikiem m.in. praw kobiet i mniejszości religijnych.