Najbardziej niepokojące doniesienia przyszły ze Słowiańska. W środę rano do centrum miasta wjechała kolumna sześciu wozów opancerzonych, tyle że z rosyjskimi insygniami.
– Należymy do 25. ukraińskiej brygady powietrzno-desantowej, ale postanowiliśmy przyłączyć się do separatystów – powiedział dziennikarzowi AP żołnierz o imieniu Andriej. Władze w Kijowie zaprzeczają jednak, aby doszło do dezercji. Ale ich wersja wydarzeń nie jest dla Ukrainy o wiele lepsza. Transportery miałyby bowiem zostać przejęte przez separatystów od ukraińskich żołnierzy w sąsiednim Kramatorsku.
Ratusz Doniecka zajęty
Jedno pozostaje pewne: w drugim dniu ofensywy zadekretowanej przez p.o. prezydenta Ołeksandra Turczynowa ukraińskie wojsko nie weszło do żadnego z przynajmniej dziesięciu miast obwodu donieckiego opanowanych przez buntowników. Gorzej: w samym Doniecku separatyści zajęli w połowie dnia siedzibę ratusza ponadmilionowego miasta. Do szturmu doszło dosłownie kilka minut po zakończeniu rozmów burmistrza Aleksandra Łukianienki z delegacją OBWE. Znajdująca się niedaleko siedziba władz regionu jest okupowana przez paramilitarne oddziały już od dwóch tygodni.
– W obwodzie donieckim od wielu lat rządzą struktury mafijne. Teraz także władzę przejmują kryminaliści. Właśnie dlatego ludzie są tu tak pasywni, nie protestują – tłumaczy „Rz" Tatiana Czornowoł, szefowa Biura Antykorupcyjnego w rządzie Arsenija Jaceniuka. Ale też przyznaje: Na Ukrainie jest bardzo wielu ludzi, którzy są gotowi umrzeć za ojczyznę. Tylko trzeba ich zorganizować. Po trzech latach rządów Janukowycza armia przeżywa ogromne problemy.